Ziobro przysłał dzień wcześniej do sądu pismo z prośbą o odroczenie rozprawy, w której - jak napisał - chciałby uczestniczyć osobiście, ale doznana przez niego pourazowa rana tłuczona górnej wargi do czasu zdjęcia szwów uniemożliwia mu swobodne wypowiadanie się. Do pisma dołączył zaświadczenie lekarskie.
Sąd odroczył termin rozprawy, zobowiązując Zbigniewa Ziobrę do przedłożenia zaświadczenia od lekarza biegłego sądowego i pouczył, iż ewentualne dalsze nieobecności z powodu choroby muszą być usprawiedliwione zaświadczeniem od lekarza sądowego. W sądzie stawił się pełnomocnik Grzegorza Schetyny.
W maju 2009 r. ówczesny wicepremier i szef MSWiA Sejmu Grzegorz Schetyna wytoczył Ziobrze proces o ochronę dóbr osobistych za jego wypowiedź w Radiu Maryja z 17 marca 2009 r. Ziobro - były minister sprawiedliwości i ówczesny poseł PiS - mówił m.in., że Schetyna jest ciemną postacią, nie szarą eminencją, a ciemną postacią tego rządu; człowiekiem, o którym się mówi, że odpowiada za wszystkie takie ciemne sprawki, które są związane m.in. z nadużywaniem służb specjalnych przeciwko opozycji.
Powołując się również na wypowiedzi niektórych posłów PO z kuluarów, Ziobro stwierdził, że jest to człowiek od brudnych zadań, jego postać jest szczególna, więc jeżeli jest ktoś z nim związany, to rzeczywiście może cieszyć się później poczuciem bezkarności, takie są podejrzenia. We wrześniu ub. roku Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że Zbigniew Ziobro (PiS) musi przeprosić Grzegorza Schetynę (PO) za naruszenie jego dóbr osobistych - czci, godności i dobrego imienia; ma też zapłacić 20 tys. zł na cele społeczne.
Sąd zobowiązał Ziobrę do opublikowania przeprosin na antenie Radia Maryja i Radia Zet w miesiąc od uprawomocnienia się wyroku. Zasądził także od niego 20 tys. zł na rzecz Fundacji Ewy Błaszczyk "Akogo?" i 2 tys. kosztów dla powoda. Zdaniem sądu działanie pozwanego było bezprawne, a jego wypowiedź bez wątpienia nie pozostawała w żadnym związku z jego działalnością poselską. Także argument pozwanego, że miał na myśli odpowiedzialność polityczną jest niezasadny, ponieważ w swojej wypowiedzi tego nie wyartykułował - wskazał m.in. sąd.
W apelacji od tego wyroku Ziobro zarzucał m.in., iż sąd błędnie przyjął, że udzielając wywiadu nie działał w ramach mandatu poselskiego, tzn. że nie chronił go immunitet poselski; że nie przekazał sprawy do Warszawy, o co on wnosił, gdyż tam znajduje się jego centrum życiowe; że nie wyłączył sędzi mimo - jak podawał - uzasadnionej wątpliwości co do jej bezstronności, czyli nieprzychylnego stosunku do strony pozwanej (bo uchylała pytania do świadków, wyznaczała terminy przed wyborami).
Podnosił także, że sąd pominął szereg wniosków dowodowych, w tym przesłuchanie kilkudziesięciu świadków; naruszył jego wolność wypowiedzi i błędnie ustalił, że wypowiedzi naruszyły godność powoda. Prosił też o przekazanie apelacji do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Pierwsza rozprawa apelacyjna, wyznaczona na początek kwietnia, nie doszła do skutku, ponieważ okazało się, że pod apelacją Zbigniewa Ziobry brakuje jego podpisu. Europoseł został wezwany do uzupełnienia tego braku, co uczynił w terminie.