Przedterminowe wybory na prezydenta Gdańska wygrała w I turze p.o. prezydenta Gdańska Aleksandra Dulkiewicz z komitetu "Wszystko dla Gdańska" uzyskując 82,22 proc. poparcia. Drugie miejsce z wynikiem 11,86 proc. zajął reżyser filmów dokumentalnych Grzegorz Braun, który startował z własnego komitetu wyborczego. Trzeci kandydat wystawiony przez KWW "Odpowiedzialni-Gdańsk", działacz katolicki i przedsiębiorca budowlany Marek Skiba, dostał 5,92 procent głosów.
"Fakt, że mimo skrajnie niesprzyjających okoliczności, w ciągu tak niewielu dni, udało nam się skontaktować i osiągnąć pełne porozumienie z 12 procentami gdańszczan pokazuje, że na scenie politycznej jest miejsce na prawo do PiS. Patrioci, narodowcy, wolnościowcy, tradycyjni katolicy mają wreszcie na kogo głosować. A to dopiero początek, >kampania numer 0
Wynik swojej kampanii wyborczej w Gdańsku Braun nazwał "dość oszałamiającym". - Złe wiadomości dla tych, którzy jeszcze łudzą się co formacji monopolizujących obecnie życie polityczne w naszym kraju. Złe wiadomości zwłaszcza dla tych naiwnych patriotów, którzy wierzą, że żoliborska grupa rekonstrukcji historycznej sanacji mieniąca się Zjednoczoną Prawicą, dąży do jakichkolwiek realnych zmian w naszym kraju. Warszawa mając władzę najwyraźniej w Gdańsku nie chce z tej władzy skorzystać. Dobra wiadomość (jest) zaś taka, że na prawo od PiS, normalni Polacy mają wreszcie na kogo głosować - powiedział Braun.
W jego ocenie, blisko 12 procent mieszkańców Gdańska wybrało "prawdziwie dobrą zmianę", "której byłem tutaj rzecznikiem i pozostaję". - Zaczynaliśmy od zera, a nawet można powiedzieć, że zaczynaliśmy z wynikiem ujemnym, ponieważ rozmaite życzliwe nawet osoby przekonywały, że samo podjęcie tego zadania to zły pomysł - dodał Braun.
- Tajną bronią tej kampanii pozostawała szczera prawda, prawda o "układzie gdańskim" i wielka wizja pięknej, wielkiej, normalnej przyszłości gdańszczan. Przeciwko obcym narracjom historycznym, propagandzie zboczeń i wyzyskowi, któremu podlegają gdańszczanie ze strony "układu gdańskiego" - mówił Braun.
Braun powiedział też, że obawia się o przyszłość Dulkiewicz.
- Ponieważ ten układ gdański, którego czcigodna pani Aleksandra Dulkiewicz jest dzieckiem, jak widać, bez większych przeszkód może się replikować i prolongować swoją władzę w Gdańsku. Wyrażam obawę o przyszły los pani Aleksandry Dulkiewicz. Ja po prostu autentycznie martwię się, że ta sprawa może się kiedyś skończyć wyrokami prawomocnymi i odsiadką w jakimś więzieniu. Dlatego, że funkcjonowanie układu gdańskiego jest korupcjo i kryminogenne. W związku z tym, z troską będą przyglądał się temu, jak fasada władzy w mieście Gdańsku pozwala tutaj funkcjonować mafiom, służbom i lożom - mówił Braun.
Zdaniem Brauna, niedzielne wybory były "areną trudnych dziś do policzenia nieprawidłowości". - Nagminne było łamanie prawa wyborczego przez wynoszenie kart wyborczych i pieczęci komisarzy do pomieszczeń poza lokalami wyborczymi. Zdarzyły się przypadki dostrzeżenia na listach wyborców obłożnie chorych pacjentów szpitali, odnotowaliśmy też przykłady nieboszczyków, którzy we wczorajszych wyborach jakimś cudem wzięli udział - dodał.
- Mam wynik dwucyfrowy. Rozumiem, że już mniej dać się nie dało. Dlatego tak mówię, bo jeśli w jakiś wyborach zlicza się głosy i zwleka z komunikatem o wynikach do przedpołudnia następnego dnia, to państwo rozumiecie, że tu nie działa arytmetyka, ale polityka. Wybory gdańskie są jednym wielkim matactwem - ocenił Braun.
Dodał, że nieprawidłowości sięgają 30 proc. komisji, do których komitet wyborczy Grzegorza Brauna delegował swoich mężów zaufania (co stanowi około 50 proc. wszystkich komisji obwodowych).
Przewodniczący Miejskiej Komisji Wyborczej w Gdańsku Marek Jankowski powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że podczas wyborów miały miejsce różne incydenty. - Nie były to jednak incydenty, które by spowodowały, że wybory miałyby w istotny sposób zakłócony przebieg. Interwencje policji w komisjach wyborczych polegały głównie na usunięciu z lokali wyborczych osób, które naruszały powagę i przebieg głosowania. Interwencje te dotyczyły mężów zaufania - zaznaczył.