- Abyśmy się mogli zrozumieć muszę odzyskać zaufanie jakie miałem, szczególnie w latach 80. i aby to uzyskać i przekonać państwa, pokażę i żądam dowodów, jeśli ktoś uważa inaczej, jak napracowano się, by pobrudzić mój życiorys (...) Najwięcej w tym brudzeniu zrobił Sławomir Cenckiewicz, który napisał parę książek, występuje w kraju i za granicą, korzystając także z pomieszczeń sakralnych i w niewłaściwy sposób korzysta z wolności słowa - powiedział Wałęsa.
Według niego, Cenckiewicz w swoich pracach na jego temat "nawymyślał i wpisał do jego życia rzeczy, które się nigdy nie zdarzyły, nakłamał w książce i wystąpieniach".
Wałęsa powiedział, że wbrew temu, co pisał w swoich książkach Cenckiewicz, on sam nie "zaliczył poprawczaka" i nie pochodzi z patologicznej rodziny. Jak zaznaczył, nigdy w jego rodzinie nie było przestępczości, przemocy czy rozwodu.
- Jeśli chodzi o rok 1970 - dopisują mi tu różne rzeczy, tylko zapomina Cenckiewicz, że ja wtedy stałem na czele strajku. Przegraliśmy go, ale ja zauważyłem już 48 godziny po, gdzie są błędy, jak te błędy wykluczyć, by jeszcze raz zawalczyć z komuną i wygrać to - powiedział Wałęsa. - Moje zachowanie musiało być inne niż "Cenkiewiczów" i innych, bo ja musiałem chronić, bronić odważnych, wspaniałych ludzi, których bezpieka próbowała wykluczyć z walki. I dlatego musiałem rozmawiać, jako przywódca, musiałem rozmawiać z bezpieką - wyjaśnił.
Jak zaznaczył b. prezydent, nie miał wpływu "na to, co bezpieka robiła z jego rozmowami, co pisała o nich".
- Oświadczam, że nigdy nie byłem agentem, nigdy się na to nie zgodziłem, nigdy nie napisałem żadnego donosu. Bezpieka znając całą moją rodzinę przeglądała wszystko co możliwe i miała inny styl walki z przywódcami, z ludźmi, którzy mogli mieć wpływ na społeczeństwo - powiedział b. prezydent.
Według Wałęsy, ten styl walki z liderami polegał na tym, że "albo ich likwidowano, albo sprawiano, że ludzie ich zaczęli podejrzewać, że są zdrajcy, że współpracują z bezpieką". - I robiono wszystko, aby taki obraz mój przedstawić społeczeństwu - zaznaczył.
B. prezydent podkreślił, że w tamtych czasach nikt, także on, nie znał metod SB i nie wiedział o zakładanych podsłuchach, dlatego swobodnie rozmawiał z zaufanymi kolegami, a gdy potem te informacje trafiały do pracowników SB, to "zaczynał kolega kolegę podejrzewać". Jak zaznaczył, niektórzy z nich do dziś są niesłusznie przekonani, że koledzy ich szpiegowali.
On sam - jak zaznaczył Wałęsa - nie zrobił nic, czego musiałby się wstydzić, na nikogo nie donosił i walczył na tyle, na ile sił mu starczyło, podczas gdy "tacy ludzie jak Cenckiewicz i (Krzysztof) Wyszkowski starają się pokazać go w innym świetle".
Wałęsa podkreślał też, że tam, gdzie pracował, "nigdy nikt nie został ukarany zwolnieniem z pracy czy innymi krzywdami za sprawy polityczne".
Poinformował ponadto, że będzie zamieszczał na Facebooku kolejne nagrania z odpowiedziami na skierowane do niego pytania i wątpliwości.