Ważniejsza jednak od kolejnej alkoholowej wpadki Kwaśniewskiego - która sama w sobie jest jednoznacznie naganna - wydaje mi się reakcja jego partyjnych kolegów na ten problem. A reakcja ta jest - mówiąc najprościej - obrzydliwa.

Janusz Zemke podkreślał, że jedyne, czego doszukał się w zachowaniu Kwaśniewskiego, to świadectwo świetnej znajomości języków. Lingwistyczne zdolności byłego prezydenta podkreślała też Jolanta Szymanek-Deresz.

Reklama

To wyraźna sugestia, że zachowania powszechnie uważane za naganne w wykonaniu partyjnego lidera mogą być zrównoważone przez, powiedzmy, znajomość języków. Jak rozumiem, zwłaszcza słowo "savoir-vivre" dowodzi, że Kwaśniewski obdarzony jest cechami poligloty. Nic dodać, nic ująć - Radio Erewań. Przy tym zaś dowód obowiązywania w LiD zasady, że istnieją równi i równiejsi.

Po prostu wśród działaczy SLD - bo to oni najdowcipniej wypowiadają się o prezydencie zataczającym się przy mównicy - dominuje pogląd, że były prezydent, przychodząc po pijanemu na wykład, troszeczkę się może wygłupił, ale przecież trzeba mu to wybaczyć i jak najszybciej zapomnieć o sprawie.

Reklama

Pojawia się też wyraźna sugestia, że to taka "specyfika Wschodu". Że jak się rozmawia z Ukraińcami, to po prostu trzeba się napić. Że Kwaśniewski poświęca swoją wątrobę dla polskiej racji stanu. To nic, że działacze SLD mają dość wczorajszą wiedzę na temat ukraińskich zwyczajów - przystającą raczej do czasów Leonida Kuczmy i wcześniejszych niż do dzisiejszej rzeczywistości.

Prawdę mówiąc, nie jestem specjalnie zdziwiony ani ich argumentacją, ani retoryką - po prostu doskonale wpisuje się ona w obyczajowość polskich postkomunistów. Wątpię też, żeby pijaństwo Kwaśniewskiego miało mu zaszkodzić wśród eseldowskiego elektoratu. Ten bowiem jest dość mocno przyzwyczajony do tego rodzaju obyczajów. I raczej uzna Kwaśniewskiego za "swojego chłopa", niż jakoś szczególnie go potępi.

Gorzej jednak, że LiD to nie tylko SLD. Że oprócz elektoratu tęskniącego za Leszkiem Millerem ugrupowanie to ma jeszcze elektorat inteligencki, sprzyjający Partii Demokratycznej. Że oprócz Janusza Zemkego, Jolanty Szymanek-Deresz i Marka Borowskiego są jeszcze ludzie tacy jak Jan Lityński. I choć Jan Lityński milczy na temat pijanego Kwaśniewskiego, a Władysław Frasyniuk pozwala sobie nawet na zdystansowanie się od jego wyczynów, to właśnie ci ludzie zapłacą najwyższy rachunek za to, co oglądaliśmy niedawno na ekranach telewizorów.

Reklama

Bo dla elektoratu Jana Lityńskiego pijaństwo byłego prezydenta to już nie dowód "swojactwa". Dla inteligentów wciąż wiernych PD ten wybryk jest pożałowania godnym świadectwem staczania się Aleksandra Kwaśniewskiego. I z całą pewnością kolejną próbą dla ich wytrzymałości na sojusz z SLD. Bo ile można coś takiego wytrzymywać? Jak długo inteligentny człowiek z klasą - bo taki jest przecież lub przynajmniej do niedawna był wyborca PD - może wytrzymywać wciskanie mu kitu na temat Kwaśniewskiego przez Janusza Onyszkiewicza czy Jana Lityńskiego? Jak długo może wierzyć, że Kwaśniewski jest europejskim intelektualistą obytym na światowych salonach?

Samo to, że były prezydent potrafi powiedzieć co nieco po angielsku, je nożem i widelcem i ma żonę ubierającą się w drogich butikach, może być wyznacznikiem jego klasy tylko dla mniej wyedukowanej części elektoratu eseldowskiego. Dla inteligenta głosującego niegdyś na UW, a dziś sprzyjającego LiD, tego typu oznaki "światowego obycia" są po prostu śmieszne. Podobnie jak przedstawianie jako polityka formatu europejskiego człowieka, który ma kłopoty z wyartykułowaniem swoich poglądów.

W tej chwili więc jedynym atutem Kwaśniewskiego dla polskiego inteligenta jest powtarzanie przez byłego prezydenta wytartych formułek o "zagrożeniu demokracji" i "autokratycznych ciągotach PiS". Gorzej, że w te formułki mało kto już wierzy. Jeszcze więcej osób może zaś przestać w nie wierzyć, widząc, jak "człowiek z klasą" zwala się pod mównicę. Wszak podczas następnej wpadki i to możemy zobaczyć. Trudno mi więc zrozumieć, dlaczego dla "ratowania demokracji" ludzie tacy jak Jan Lityński i Janusz Onyszkiewicz prowadzą część polskiej inteligencji prosto pod mównicę, na której stoi chwiejący się postkomunistyczny prezydent.

Dlaczego Wy, moi dawni koledzy, doszliście dziś aż tam? Dlaczego ryzykujecie swoją wiarygodność, oddajecie ją w zastaw Aleksandrowi Kwaśniewskiego? Dlaczego czekacie, aż wszyscy, którzy wam zawierzyli, odwrócą się, widząc kolejne przykłady "politycznej kultury" SLD? Co wtedy powiecie polskiej inteligencji? Jeszcze chwila - i może być za późno.