Donald Tusk koncentrował się na przyszłości. O sprawach z przeszłości, lustracji czy dekomunizacji, nie padło ani słowo. Nie było też w tym przemówieniu ducha rewanżyzmu wobec poprzedników. Przeciwnie. Tusk wyraźnie wykonywał gesty pojednania w stronę opozycji. Zaatakował mocno raz na początku.

Reklama

"Wydaje się, że Polacy 21 października odrzucili władzę, która wyrzekła się cnót podstawowych, kardynalnych w polityce. Takich cnót, jak zdrowy rozsądek, umiar, powściągliwość, pokora" - powiedział. I nakreślił zupełnie inny styl władzy, jaką chce sprawować: opartej na zdrowym rozsądku, która będzie konflikty łagodzić, a nie się nimi żywić. Nawet sam Jarosław Kaczyński klaskał z uznaniem na zapowiedź premiera, że podpisze traktat reformujący UE wypracowany przez poprzedników. Ale bez Karty Praw Podstawowych.

"Zaufanie - to będzie motto mojego wystąpienia" - zapowiedział już na wstępie. I rzeczywiście, to słowo padało kilkadziesiąt razy. Zaufanie władzy do ludzi, ludzi od władzy - taką receptę premier dołączał do niemal wszystkich problemów, które poruszał. Często niestety była to jedyna wskazówka. Tusk twardo obiecał stopniowe obniżanie podatków dla wszystkich, zmniejszenie deficytu budżetowego, a z drugiej strony podwyżki dla budżetówki.

Słowo "liberalizm" pojawiło się tylko raz. Liberał Tusk jako premier mówił zdecydowanie więcej o kwestiach społecznych. Były zapowiedzi kilku odważnych pomysłów. Długo jednak zastrzegał, że bon edukacyjny nie zostanie wprowadzony od razu i tylko w porozumieniu z rodzicami. Nie ukrywał, że jego rząd będzie dużo prywatyzował, ale od razu wspominał, że z korzyścią dla ludzi. Euro zaś zostanie wprowadzone szybko, ale tylko wtedy, kiedy będzie pewne, że nikt na tym nie ucierpi.

Reklama

Nikt nie spodziewał się, że przemówienie potrwa ponad trzy godziny. I kiedy o 12.04 Tuskowi wypadła jedna mała karteczka spośród stron expose, sam pokazał, że wie, na jaką próbę cierpliwości wystawia przeciwników. "Droga opozycjo, to nie jest kartka, na której jest napisane: powinien kończyć" - żartuje Tusk. I choć 10 minut później kończy swoje wystąpienie przy burzy oklasków, prosząc o udzielenie wotum zaufania dla rządu, zaznacza: "Droga opozycjo, nasz czas się dopiero zaczyna, a nie kończy".

Po powrocie do ław Tusk pomachał żonie i dzieciom, które tego dnia były z nim w Sejmie.