"W Niemczech uważa się, że państwo musi emerytom refundować abonament, a nie ich z niego zwolnić, bo to by oznaczało, że są gorszymi obywatelami" - mówi "Rzeczpospolitej" Urbański.

Nie boi się, że straci stanowisko. I to mimo iż minister skarbu Aleksander Grad powiedział, że gdyby tylko mógł, to od razu zwolniłby Urbańskiego.

Reklama

"Gdyby babcia miała wąsy, a Marsjanie byliby przyjaciółmi pana ministra. Co to jest za forma? Aleksander Grad ma w innych spółkach Skarbu Państwa dużo poważniejsze problemy niż to, co myśli o telewizji publicznej" - kpi prezes TVP. Dodaje, że jeśli rząd musi się zajmować jednym człowiekiem, to znaczy, że żyjemy w krainie pełnej szczęśliwości.

Prezes TVP komentuje też niedawne ujawnienie fragmentów treści raportu z audytu. "Ten kto ujawnił dziennikarzom te materiały, złamał ustawę o uczciwej konkurencji i kodeks karny" - twierdzi Urbański.

I, jak twierdzi, bardziej śmieszy go to, że rada nadzorcza TVP w czwartek udzieliła zarządowi absolutorium za fantastyczne wyniki finansowe, a już w piątek pojawił się przeciek z raportu.

Reklama

"Nic nie zaprzecza tym wynikom, ale pisze się, że biją Murzynów w Ameryce. Te fragmenty raportu, które upubliczniono, wybierał człowiek o takim samym profesjonaliźmie jak pani poseł PO Iwona Śledzińska-Katarasińska. Wierzę jednak w mądrość Polaków w ocenie tej sytuacji" - mówi prezes TVP.

Pytany czy TVP wydała pół miliona złotych na procesy Małgorzaty Raczyńskiej i Patrycji Koteckiej, Urbański odpowiada, że nie będzie komentował tajnego raportu, bo nie łamie prawa.

"Ale rok temu, przychodząc do TVP, powiedziałem: <Dość! Nie może być tak, że tylko ludzie TVP mogą być obiektem napaści, agresji i poniżania>". I każdej takiej osoby ta korporacja będzie bronić. Raczyńska i Kotecka nie były żadnym wyjątkiem" - mówi Urbański.