Cała afera wybuchła, gdy Kaczyński zaatakował Dorna w radiowych "Sygnałach Dnia". "Ludwik Dorn jest człowiekiem, który złamał pewne reguły gry w sposób drastyczny, no łamie je niestety także w innych dziedzinach życia i to być może doprowadzi do dalszych konsekwencji" - mówił prezes PiS.

Reklama

Pytany, co ma na myśli, Kaczyński odparł: "Nie chcę o tych sprawach mówić, ale można było zresztą o nich też przeczytać w prasie. Nie będę mówił, o co chodzi, ale w każdym razie mamy tutaj do czynienia z takim kryzysem osoby, wielostronnym".

>>>Dorn: Szczypińska powinna zamilknąć

Nie trzeba było długo czekać, aż myśli Kaczyńskiego wyjaśni Jacek Kurski. Na antenie Radia ZET tłumaczył, że prezes PiS mówił o "sprawach uregulowania zobowiązań związanych z poprzednim małżeństwem".

"Aha, że nie chce płacić alimentów" - stwierdziła prowadząca rozmowę, na co Kurski odpowiedział: "Tak rozumiem intuicję pana prezesa, który jest na tym tle, na tym punkcie, bardzo czuły i słusznie".

Właśnie to tak rozwścieczyło Ludwika Dorna, który domaga się postawienia obu polityków przed partyjną komisją etyki. Argumentuje, że obaj złamali zasady etyczne PiS, które mówią, że "członkowie partii, wobec innych jej członków kierują się zasadą koleżeństwa i solidarności".

Ludwik Dorn od 16 listopada ubiegłego roku jest zawieszony w prawach członka PiS. Razem z Dornem prezes partii zawiesił wtedy w prawach członków ugrupowania także Pawła Zalewskiego i Kazimierza M. Ujazdowskiego.

Reklama

>>>Bunt w Prawie i Sprawiedliwości

Wcześniej trójka polityków zaprotestowała, bo nie podobał im się sposób, w jaki Kaczyński sprawuje rządy w PiS. Gdy ich apel pozostał bez odzewu, Dorn, Zalewski i Ujazdowski zrezygnowali z funkcji wiceprezesów partii. W grudniu Ujazdowski i Zalewski zrezygnowali z członkostwa w PiS.