"Ja nie wychodzę wcale, tylko ponieważ moi współpracownicy nie dostali kart wstępu. To podobno polecenie naszego ministra spraw zagranicznych, to chciałbym się z nimi spotkać" - mówił Lech Kaczyński w kuluarach szczytu. I wyszedł z budynku. Kilka minut później wrócił do gmachu, ale nie do sali obrad.
Miejsce prezydenta zajął tam minister finansów Jacek Rostowski. Obok niego siedzi, od początku dzisiejszej części spotkania, premier Donald Tusk. Uczestnicy obrad zajmują się teraz sprawą kryzysu finansowego na świecie.
Prezydent do sali obrad wrócił dopiero, gdy na szczycie omawiano kwestie polityki wewnętrznej i zagranicznej Unii Europejskiej.
>>> Przeczytaj, jak prezydent postawił na swoim
Wcześniej Lech Kaczyński zadeklarował, że mimo iż nie podoba mu się kandydatura Lecha Wałęsy do unijnej "rady mędrców" - tak zwanej grupy refleksji, to nie będzie tej kwestii poruszał w trakcie szczytu. "Nie będę podczas obrad Rady Europejskiej o tym mówił, ale dojdzie do wielkiej konfuzji" - zastrzegł prezydent.
Nie ma on za to nic przeciw osobie Leszka Balcerowicza, który ma znaleźć się w zespole unijnych ekspertów. Mają oni doradzać Komisji Europejskiej w sprawie kryzysu finansowego.