"Było antykaczystów wielu, ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Palikocie. Oczywiście do czasu, kiedy uświadomili sobie, że nie ma trzeciej drogi. Można albo być Palikotem-bis, albo nie istnieć. Medialnie, czyli w ogóle" - stwierdza na swoim blogu Joanna Senyszyn.

Reklama

Jej zdaniem, najbardziej "cierpią" z tego powodu marszałek Sejmu Bronisław Komorowski i minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski. "Obaj z rozbuchanym ego i ambicjami sięgającymi prezydentury, w dodatku na stanowiskach, a tu w popularności przeskakuje ich poseł" - pisze posłanka Lewicy.

Posłowie przypomnieli sobie jednak, jak twierdzi Senyszyn, "leninowskie <Что делать?> i znaleźli odpowiedź godną autora pytania". "Trzeba wejść na ziemię ubitą przez partyjnego kolegę i dokładać kaczorom" - kpi posłanka Lewicy.

Stąd - jej zdaniem - wzięła się wypowiedź marszałka o wizycie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji („jaka wizyta, taki zamach… z trzydziestu metrów nie trafić w samochód - to trzeba ślepego snajpera") i "Sikorskiego <moralne karły>, którymi nie ma się przejmować Wałęsa".

"Minister od dyplomacji jest wtórny, a w dodatku poszedł o jedno słowo za blisko" - zauważa jednak Senyszyn. Przypomina, że jego powiedzenie jest jedynie "słabszą wersją <zaplutego karła reakcji> z powojennego plakatu Zakrzewskiego". "Szkoda, że Sikorski zrezygnował ze sformułowania <zapluty>, bo w użytym przez niego kontekście pasuje jak ulał" - pisze Senyszyn.

"Panowie! Porzućcie wszelką nadzieję. W tej konkurencji sięgacie Palikotowi najwyżej do jaj. W III RP to on jest bogiem marketingu szokującego. Inni są najwyżej pierwsi po Palikocie" - kpi z prób dorównania kontrowersyjnemu posłowi PO Senyszyn.