Setki tysięcy - a według niektórych źródeł nawet miliony - zebranych na placu Tahrir, który stał się symbolem antyrządowych demonstracji, chce przypomnieć sprawującemu władzę wojsku o żądaniach radykalnych przemian.

Reklama

Do strzeżenia zdobyczy rewolty przed tymi, który mogą usiłować przywłaszczyć je i wykorzystać do własnych celów, wezwało Egipcjan Bractwo Muzułmańskie, które jest najlepiej zorganizowaną siłą polityczną w Egipcie.

Władze Egiptu zapowiedziały, że w niedzielę ponownie umożliwią turystom zwiedzanie zabytków. Ma to ożywić branżę turystyczną, która mocno odczuła niedawne antyprezydenckie demonstracje.

Kłopoty Muammara Kadafiego

Jednak już po sąsiedzku – w Libii – trwają coraz ostrzejsze starcia między antyrządowymi demonstrantami a służbami bezpieczeństwa. W Benghazi, rozmieszczono żołnierzy po nocnych protestach z udziałem tysięcy osób – zginęło w nich co najmniej 20 uczestników.

Organizacja obrońców praw człowieka Human Rights Watch podała, że według jej źródeł w Libii siły bezpieczeństwa zabiły w środę i czwartek co najmniej 24 ludzi. Doszło do tego, kiedy przeciwnicy rządzącego krajem od ponad 40 lat Muammara Kadafiego ogłosili czwartek "Dniem Gniewu", próbując naśladować protesty, które doprowadziły do ustąpienia przywódców Tunezji i Egiptu. Napiętą sytuację próbowali wykorzystać więźniowie trzymani w kompleksie więziennym pod Trypolisem – w trakcie próby zbiorowej ucieczki zastrzelono co najmniej czterech z nich.

Według libijskich źródeł emigracyjnych uczestnicy antyrządowych protestów przejęli kontrolę nad Bajdą na wschodzie Libii. Do demonstrantów przyłączyła się pewna liczba policjantów. Uczestnicy protestów nawołują do obalenia reżimu Muammara Kadafiego.

Reklama



Niewystarczające ustępstwa króla

Niespokojna atmosfera panuje w Jordanii, gdzie ustępstwa władz najwyraźniej nie trafiły do przekonania protestującym. Osiem osób zostało rannych w piątek w Ammanie, stolicy Jordanii, gdy zwolennicy rządu zaatakowali antyrządową demonstrację, podczas której młodzi ludzie domagali się reform społecznych.

Były to pierwsze starcia podczas trwających od stycznia w Jordanii antyrządowych protestów, wywołanych rosnącymi cenami, bezrobociem, inflacją, korupcją, a także zainspirowanych wydarzeniami w Tunezji i Egipcie.

Ok. 2 tys. ludzi, od zwolenników skrajnej lewicy po muzułmańskich konserwatystów, demonstrowało po piątkowych modłach, domagając się "reform politycznych nowego rządu i położenia kresu korupcji".

Rzecznik policji w Ammanie poinformował, że wybuchła kłótnia między uczestnikami demonstracji prorządowej i znajdującymi się w tym samym miejscu w centrum miasta antyrządowymi demonstrantami. W starciach osiem osób zostało rannych, w tym dziennikarz Moawafak Mahadin i jego syn; obydwaj trafili z obrażeniami do szpitala.

W środę ok. 30 wykładowców uniwersyteckich zebrało się przed pałacem królewskim w Ammanie, domagając się "ograniczenia władzy króla Abdullaha II" i "reform konstytucyjnych". Jeden z uczestników akcji wyjaśnił, że komunikat dla monarchy głosi: "Chcemy, by król panował, ale nie rządził". "Nie powinien on desygnować premiera" - dodał manifestant.

Tego samego dnia w Irbicie, drugim co do wielkości mieście Jordanii, demonstrowało ok. 1 500 osób, domagając się realizacji 14 postulatów politycznych i socjalnych, m.in. obniżki cen paliw, ukarania skorumpowanych przedstawicieli władzy i rewizji prawa wyborczego.



Na początku lutego król Abdullah II przyjął rezygnację premiera Samira ar-Rifaia i zwrócił się do swojego byłego doradcy wojskowego Marufa Bachita o utworzenie nowego rządu oraz o "podjęcie szybkich i jasnych działań w celu przeprowadzenia prawdziwych reform politycznych".

Wymiana ognia w Adenie

Niespokojnie jest na Półwyspie Arabskim. Pięć osób zginęło, a kilkadziesiąt odniosło obrażenia podczas starć w Adenie (południe Jemenu) i ataku z użyciem granatu w Taizzie (południowy zachód Jemenu).

W Adenie doszło do wymiany ognia, w której zginęło 3 demonstrantów, a kilkudziesięciu odniosło obrażenia. Dwóch manifestantów zginęło, a 27 zostało zaś rannych w ataku na zgromadzenie antyrządowe w mieście Taizz, gdzie odbywają się demonstracje z udziałem zarówno przeciwników, jak i zwolenników prezydenta Alego Abd Allaha Salaha, rządzącego Jemenem od 32 lat.

Twarda ręka władców Bahrajnu

W Bahrajnie wojsko użyło ostrej amunicji, by rozpędzić antyrządowe protesty w pobliżu Placu Perłowego w Manamie. Do szpitali trafiło co najmniej 20 osób. Siły bezpieczeństwa użyły też gazu łzawiącego przeciwko uczestnikom marszów ku czci zabitych podczas poprzednich protestów.

W nocy ze środy na czwartek na Placu Perłowym zlikwidowano siłą powstałe tam obozowisko demonstrantów antyrządowych. Policja i wojsko znienacka zaatakowały manifestujących, zgromadzonych od poniedziałku na placu. Część z nich spała w namiotach, gdy policja i wojsko rozpoczęły atak. Zginęły co najmniej cztery osoby, a ponad 230 odniosło obrażenia.

Czołowy szyicki duchowny Bahrajnu, szejk Issa Kassam, nazwał akcję policji i wojska przeciwko demonstrantom w Manamie "masakrą" i oświadczył, że rząd "zatrzasnął drzwi do dialogu".



W innym kraju Półwyspu Arabskiego – Omanie – około 300 osób wzięło udział w pokojowej manifestacji w Maskacie. Demonstranci domagali się podniesienia płac i reform politycznych. Był to drugi tego rodzaju protest w ciągu miesiąca. 17 stycznia około 200 osób manifestowało w Maskacie przeciwko rosnącym kosztom życia. Miesiąc później władze ogłosiły podwyżkę płac minimalnych dla pracowników sektora prywatnego z 364 do 520 dolarów miesięcznie.

Niespokojny Iran i Irak

Tysiące zwolenników reżimu irańskiego zebrały się na piątkowe modły na uniwersytecie w Teheranie, domagając się kary śmierci dla dwóch liderów opozycji: Mir-Hosejna Musawiego i Mehdiego Karubiego, których obwiniają o antyrządowe demonstracje.

Musawi i Karubi znajdują się w areszcie domowym. Władze oskarżają ich o zorganizowanie w poniedziałek demonstracji antyrządowych. Obaj wystąpili niedawno do władz o zgodę na zorganizowanie wiecu solidarności z demonstrantami w Tunezji i Egipcie. Prokurator generalny odrzucił ich wniosek i ostrzegł przed ewentualnymi konsekwencjami.

W Iraku około tysiąca demonstrantów zablokowało most w Basrze, żądając pracy, wyższych rent i emerytur oraz poprawy usług bytowych. Protestujący domagali się ustąpienia gubernatora prowincji. Podkreślali, że piątkowa demonstracja jest pokojowa, ale następne mogą już takie nie być.

Libia podała, że z powodu niepokojów przesunięto o miesiąc szczyt Ligi Państw Arabskich, który miał się odbyć 29 marca w Iraku. Sekretariat Ligi nie potwierdza tych doniesień.