W przyszłym tygodniu Ukraina może mieć nowego premiera. Tak przynajmniej twierdzi część otoczenia prezydenta Petra Poroszenki, który negocjuje z niepopularnym premierem Arsenijem Jaceniukiem warunki dymisji. Faworytką w wyścigu o jego fotel jest minister finansów Natalija Jareśko, urodzona w rodzinie ukraińskiej diaspory w amerykańskim stanie Illinois. Z naszych źródeł wynika, że Jaceniuk wstępnie zaakceptował jej kandydaturę.
– Specyfika zmiany rządu jest taka, że poza zmianą Jaceniuka jego Front Ludowy (NF) musi pozostać w składzie koalicji – mówi DGP Jurij Łucenko, szef Bloku Poroszenki. Bez NF koalicja definitywnie straci większość w Radzie Najwyższej. Zgoda premiera jest też wymagana dlatego, że w lutym przetrwał on głosowanie nad wnioskiem o wotum nieufności, a kolejne może być głosowane dopiero we wrześniu. Do tego czasu jedynym wyjściem jest jego dobrowolne odejście. Według nieoficjalnych informacji premier domaga się jeszcze dla swojej partii stanowiska prokuratora generalnego. Dotychczasowy szef instytucji Wiktor Szokin, oskarżany powszechnie o wstrzymywanie reform w sferze sprawiedliwości, w lutym podał się do dymisji. Nazwisko jego następcy nie zostało dotychczas ogłoszone.
Natalija Jareśko nie ma własnego zaplecza politycznego. – Jej gabinet będzie w pełni kontrolowany przez prezydenta. W porządku, ale niech Poroszenko pamięta, że to oznacza również pełnię odpowiedzialności – mówi nam polityk Samopomocy, która w lutym ogłosiła opuszczenie koalicji. Z punktu widzenia prezydenta Jareśko miałaby jedno zadanie: dbanie o dobre relacje z Zachodem oraz unikanie tarć w relacjach z MFW.
Jareśko i dotychczas odpowiadała za relacje z MFW. To ona doprowadziła do restrukturyzacji ukraińskiego zadłużenia. Osobiście angażowała się w negocjacje z waszyngtońską instytucją, choć w innych podobnych przypadkach rozmowy prowadzi się zazwyczaj na poziomie wiceministrów. 50-letnia polityk ma dobre relacje z instytucjami finansowymi; zanim została ministrem, prowadziła firmę inwestycyjną Horizon Capital. Poza nią wśród kandydatów na szefa rządu jest wymieniany szef parlamentu Wołodymyr Hrojsman. Kijów od grudnia sondował też Leszka Balcerowicza. Ten jednak – jak zapewniają ukraińscy politycy – domagał się gwarancji swobody działań, co w miejscowych warunkach może być uznane za warunek zaporowy.
"Wkrótce osiągniemy kompromis"
Kostiantyn Jelisiejew zastępca szefa administracji prezydenta Ukrainy
DGP: Czy Ukraina prowadzi z Leszkiem Balcerowiczem rozmowy o wejściu do rządu?
Konstiantyn Jelisiejew: Obecnie prezydent i premier Ukrainy współpracują, by znaleźć wyjście z sytuacji, która wyniknęła w rezultacie wyjścia kilku partnerów z koalicji. Kilka wariantów jest rozpatrywanych. Sądzę, że kompromis zostanie wkrótce znaleziony. Najważniejszym zadaniem jest odnowienie działania proeuropejskiej, nastawionej na reformy koalicji. Musimy przywrócić zaufanie społeczeństwa do władz. Ze względu na potrzebę reform wszyscy zdają sobie sprawę, że to rozwiązanie musi zostać jak najszybciej znalezione. Jeśli chodzi o konkretne nazwiska, to ich publiczne wymienianie byłoby przedwczesne.
Czym konkretnie powinna się zająć przyszła koalicja?
Reformami, zwłaszcza dotyczącymi implementacji umowy o stowarzyszeniu z UE, związanymi z wypełnieniem zobowiązań wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego, walką z korupcją oraz wykonaniem porozumień mińskich (o zawieszeniu broni w Zagłębiu Donieckim – red.). Funkcjonuje opinia, że przyszły rząd powinien składać się z profesjonalistów i technokratów. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie przekonamy się, czy uda się tego dokonać.
Gościł pan w Warszawie z okazji posiedzenia polsko-ukraińskiej komisji prezydenckiej...
Grudniowa wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie pozwoliła na odnowienie dialogu na najwyższym poziomie politycznym po pewnej przerwie związanej z podwójnymi wyborami w Polsce. Na posiedzeniu komisji rozmawialiśmy o szerokim spektrum kwestii, między innymi o współpracy w dziedzinie obrony i bezpieczeństwa. Mamy plan wzmocnienia dwustronnej bazy prawnej w tym zakresie. Rozmawialiśmy też o tym, jak Polska mogłaby pomóc w lobbowaniu naszych interesów w ramach UE w kontekście umowy stowarzyszeniowej.