>>> Zobacz reportaż telewizji CBS <<<

Nicolas Sarkozy od razu był uprzedzony do Amerykanów. Najpierw zwyzywał swojego sekretarza prasowego za to, że w ogóle ich z nim umówił. "Nie mam czasu. Mam do zrobienia ważne rzeczy, mam harmonogram" - powiedział przez tłumacza przed rozpoczęciem rozmowy. I dodał po angielsku: "Very busy. Very busy" ("Bardzo zajęty").

Reklama

Potem - przy okazji rozważań o swoim węgierskim nazwisku - powiedział, że lubi Stany Zjednoczone za to, że... można tam mieć na nazwisko Schwarzenegger i być gubernatorem Kalifornii, można się nazywać Madeleine Albright i być sekretarzem stanu, można się nazywać Colin Powell albo Condi Rice i zrobić karierę...

Wreszcie dziennikarze stacji CBS zadali Sarkozy'emu pytanie o żonę. Wywiad nagrywano na początku października, a o rozwodzie prezydenckiej pary jeszcze nikt nie mówił. Sarkozy jednak nie wytrzymał. "Gdybym miał coś do powiedzenia o Cecilii, nie robiłbym tego tutaj" - oznajmił. I oświadczył, że wywiad jest zakończony, bo jest głupi.

Reklama

Dwa tygodnie później prezydenccy urzędnicy ogłosili rozwód państwa Sarkozych.