W dniach 25-27 grudnia miały miejsce przerwy w funkcjonowaniu GPS nad Morzem Bałtyckim, duńską wyspą Bornholm, południową Szwecją, częścią Litwy oraz Polski. Jak pisaliśmy, Polska Agencja Żeglugi Powietrznej wydała depesze ostrzegające pilotów.
Według Paaskiviego, który udzielił wywiadu fińskiemu szwedzkojęzycznemu portalowi YLE, zakłócenia mogły być "pewnego rodzaju testem" przed zastosowaniem ich przez Rosję w wojnie "w szarej strefie" lub wojnie hybrydowej.
Początek eskalacji? "Trzeba zachować czujność"
- Może to być początek nieprzyjemnej eskalacji. Jeśli doszłoby do zniszczenia satelitów, odbiłoby się to na dużej części systemów informatycznych oraz gospodarce - uważa Paasikivi.
Szwedzki wojskowy zapytany, czy należy martwić się o to, odpowiedział: "powinniśmy zachować czujność".
Awaria GPS zbiegła się z ćwiczeniami Rosji
Jak podała duńska gazeta "Dagbladet Information", awaria GPS zbiegła się w czasie z rosyjskimi ćwiczeniami na Bałtyku. "Ten zbieg okoliczności nie jest przypadkowy" - ocenił ekspert Duńskiej Szkoły Borny, Peter Viggo Jakobsen.
Sygnały GPS są wykorzystywane w nawigacji samolotów, statków oraz samochodów.