Obrażenia wymagające lekarskiej interwencji miało aż jedenastu Polaków. Trzech musiało zostać w szpitalu. Z informacji, którą podał polski konsulat w Manchesterze wynika, że wśród hospitalizowanych jest Polka walcząca o życie, dwie osoby są w stanie stabilnym.
Niestety, kraksy nie przeżył 27-latek z województwa lubelskiego. Zmarł na miejscu. Więcej szczęścia mieli przedstawiciele innych narodowości. Wśród jadących w autokarze Litwinów, Łotyszy, Rumunów i obywateli Afryki Południowej "tylko" 10 osób ma jakieś rany.
Emigranci są pracownikami plantacji w Peterborough, gdzie zbierali owoce. Wczoraj wybrali się na wycieczkę do parku rozrywki w Alton Towers. Wypadek mieli około 18 czasu lokalnego (19 czasu polskie) w drodze powrotnej.
Policja ustala, czy przyczyną tragedii nie był alkohol. Z pierwszych doniesień wynikało, że mogły zawieść hamulce. Jedno jest pewne - autokar należał do brytyjskiego przewoźnika, a kierowcą był Anglik.
Ponieważ katastrofa wyrządziła bardzo dużo szkód, a koziołkujący autobus uwięził w środku wielu rannych pasażerów, w akcji ratowniczej uczestniczyło aż pięć wozów straży pożarnej. Strażacy musieli wycinać fragmenty wraku, by uwolnić ludzi. Na miejsce, oprócz policji i straży, przybyły też dwa śmigłowce i 10 karetek pogotowia.
Informacji o stanie zdrowia poszkodowanych w wypadku można zasięgnąć pod numerem (0044) 776 997 5719 (telefon konsula dyżurnego).
Tragedia emigrantów pod Alton w Wielkiej Brytanii. Pracownicy owocowej farmy - w tym Polacy - byli pasażerami autobusu, który ześlizgnął się z nasypu i, koziołkując, taranował samochody i prywatne posesje. 27-letni Polak z Lubelszczyzny nie przeżył wypadku. Troje rodaków wciąż leży w szpitalu - w krytycznym stanie jest kobieta.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama