Prokuratura uznała, że nie potrzebuje już prawie pół tysiąca przedmiotów zabranych z gabinetu Mirosława G. z warszawskiego szpitala MSWiA. Dlaczego? Bo zarzuty przyjęcia łapówki od pacjentów dotyczą tylko dwóch butelek wódki: Dębowej (za 80 złotych) i Sambuka (za 70 złotych), wina za 40 złotych, sygnetu z czerwonym oczkiem za 300 złotych oraz szkatułki na cygara za 700 złotych - donosi "Rzeczpospolita".

Reklama

Pozostałe przedmioty, między innymi markowe alkohole, zegarki, książki, wieczne pióra, kosmetyki, portfele, a nawet zestawy sztućców, wracają do doktora G. Prokuratura zostawiła kalendarze i notesy lekarza, kluczowe dla śledztwa.

Na doktorze G. ciąży 50 zarzutów korupcyjnych. Śledczy zarzucają mu, że przyjął pieniądze i pięć prezentów o wartości w sumie ponad 50 tysięcy złotych - przypomina "Rzeczpospolita".