Kupcy wyrzuceni z hali na Placu Defilad grozili, że wrócą tam i będą handlować na łóżkach polowych. Jednak okazuje się, że wielu z nich postanowiło się zabezpieczyć na wypadek, gdyby walka o utrzymanie hali KDT się nie powiodła. Niektórzy od wielu miesięcy nie mieli złudzeń, że z Placu Defilad będą musieli się wynieść.

Reklama

>>> Kupcy z KDT straszą szczękami

"Kupcy z KDT już kilka miesięcy temu mieli zarezerwowane u nas 120 stoisk" - ujawnia w rozmowie z tvnwarszawa.pl prezes zarządu centrum handlowego LAND, Marek Czajkowski. "Nie chwalili się tym, żeby nie łamać swojej solidarności" - tłumaczy. Dodaje, że kupcy liczyli na jakiś cud, który pozwoliłby im zostać w hali KDT.

Kupcy, którzy rezerwowali stoiska, robili to na własną rękę. "Z prezesem KDT w ogóle na ten temat nie rozmawiałem" - przyznaje Czajkowski. Zaznacza, że jego centrum czeka na kupców z otwartymi ramionami. Jest jeszcze 80 miejsc wolnych od zaraz. I - jak mówi czajkowski - tańszych niż te na Placu Defilad.

>>> Szef kupców dziękuje kibolom za wsparcie

Centrum LAND nie jest w ścisłym centrum Warszawy, ale znajduje się tuż przy stacji metra Służew. Od Śródmieścia dzieli je kilka przystanków.

Tymczasem do kupców z ofertą zgłosił się ktoś jeszcze. Tadeusz Koss, właściciel sąsiadującej z blaszaną halą działki na Pl. Defilad, którą odzyskał w ubiegłym roku, jest gotowywynająć ją kupcom z KDT. Chodzi o 1200 metrów kwadratowych wzdłuż ulicy Świętokrzyskiej.