Na trzeciej rozprawie ma zeznawać w sumie pięciu świadków oraz biegli. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami. Według stron, jest możliwe, że we wtorek się zakończy.

Paweł Kowalski nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Jego pełnomocnik mec. Michał Król podkreślił, że dla jego klienta to silne przeżycie, żeby stanąć twarzą w twarz z oskarżonym.

Reklama

"To jest rzecz bardzo traumatyczna dla uczestnika takiego zdarzenia, dla kogoś, kto ledwie przeżył. Jeśli się nawet czyta zeznania sprawcy, to jest to naprawdę bardzo wstrząsające i dramatyczne, bo milimetry brakowały, żeby mój klient dzisiaj tutaj nie występował" - powiedział PAP Król. Przyznał, że Kowalski nadal odczuwa skutki ataku.

Zdaniem Króla proces prowadzony jest bardzo sprawnie i jest szansa, że we wtorek się zakończy. "Same okoliczności sprawstwa są bezsporne. Relacja zarówno mojego klienta, jak i oskarżonego jest tutaj tożsama i nie ma żadnych wątpliwości, jak to wyglądało" - zaznaczył. Dodał, że będzie domagał się dla oskarżonego najwyższego możliwego wymiaru kary czyli dożywocia.

Reklama

"Przemawia za tym postawa oskarżonego, który nie jest żadnym wariatem, po prostu jest osobą do gruntu zdeprawowaną. I jego postawa nie wskazuje na to, żeby mogło dojść do resocjalizacji" - dodał.

Obrona jak i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych nie mają zamiaru składać żadnych wniosków dowodowych. Także obrońca Cyby mec. Maciej Krakowiński powiedział, że jest przygotowany na mowę końcową w procesie. Nie chciał ujawnić, o co będzie wnosił.

Pytany czy dalej chce udowodnić, że zbrodnia była popełniona w afekcie zaznaczył, że o tym rozstrzygnie sąd, ale szanse są. "Afekt nie jest uzależniony jedynie od opinii psychologów bądź psychiatrów. Sąd powinien ocenić całokształt materiału dowodowego, m.in. zeznania świadków i wtedy rozstrzygnąć, czy był afekt" - dodał Krakowiński.

Reklama

Sąd zgodził się na ujawnienie danych osobowych i wizerunku oskarżonego. Ryszard Cyba przed sądem przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. Grozi mu dożywocie.

Do zbrodni doszło 19 października ubiegłego roku. Jak ustalono, Ryszard Cyba wtargnął z bronią w ręku do łódzkiej siedziby PiS. Zastrzelił działacza partii i asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego - Marka Rosiaka oraz obezwładnił paralizatorem i ranił nożem Pawła Kowalskiego, asystenta posła Jarosława Jagiełły. Napastnika obezwładnił strażnik miejski. Według świadków tragedii mężczyzna krzyczał, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego i "powystrzelać pisowców".

Łódzka prokuratura oskarżyła Cybę o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa. Według śledczych motywem zbrodni była przynależność polityczna obu ofiar. Odpowiada on także za nielegalne posiadanie broni. Mężczyzna w śledztwie przyznał się do zarzucanych czynów, ale odmówił składania wyjaśnień. Według biegłych psychiatrów w chwili zbrodni był poczytalny.

Proces toczy się w największej sali łódzkiego sądu okręgowego; oskarżony jest dowożony z aresztu śledczego w Piotrkowie Tryb., gdzie przebywa w celi dla szczególnie niebezpiecznych przestępców. Proces jest utajniony na wniosek pełnomocników żony i syna Marka Rosiaka oraz Pawła Kowalskiego, którzy występują jako oskarżyciele posiłkowi.

Dotąd wypowiedzieli się biegli psychiatrzy i psycholog, podtrzymując swoją opinię. Sąd przesłuchał ok. 20 świadków; członkowie rodziny oskarżonego skorzystali z prawa do odmowy zeznań. Zeznawali też m.in. m.in. pracownicy biura i działacze łódzkiego PiS, strażnicy miejscy i policjanci, którzy brali udział w zatrzymaniu Cyby.