Były korespondent Polskiego Radia Tomasz Kowalczewski był jednym z dwóch polskich dziennikarzy, którzy wówczas towarzyszyli na miejscu Tadeuszowi Mazowieckiemu. Jak wspomina Kowalczewski, były premier przyleciał na Bałkany po raz pierwszy w lecie 1992 roku i pracował tam z pełnym zaangażowaniem. - Spotykał się z politykami, dowódcami wojskowymi, ale także ze zwykłymi ludźmi. To były wstrząsające spotkania, bo ludzie opowiadali, jak na ich oczach palono domy, mordowano członków ich rodzin. Premier wszystko opisywał w swoich raportach. Powstało ich 18 - mówi dziennikarz.
Jak wspomina Tomasz Kowalczewski, to dzięki Tadeuszowi Mazowieckiemu świat dowiedział się o masakrze w szpitalu w Vukowarze. Serbskie bojówki zamordowały wówczas ponad 250 pacjentów szpitala, a ich grób znalazła właśnie misja Mazowieckiego.
W 1995 roku były premier zrezygnował z funkcji wysłannika ONZ. Jak sam tłumaczył 10 lat później, zrobił to w proteście przeciwko bierności społeczności międzynarodowej wobec masakry bośniackich muzułmanów w Srebrenicy. - Uczciwość musi stać ponad pokrętną dyplomacją, w której słowa o obronie praw człowieka przestają cokolwiek znaczyć - mówił wtedy Mazowiecki.
Tomasz Kowalczewski podkreśla, że swoją dymisją Tadeusz Mazowiecki również przyczynił się do tego, że o masakrze w Srebrenicy było głośno na świecie. Jak wspomina dziennikarz Polskiego Radia, Bośniacy niezwykle szanują byłego polskiego premiera za to, co zrobił. Z wielką dumą obserwowałem, gdy w 2005 roku został uhonorowany przez kobiety - wdowy, matki i córki ofiar. Jestem przekonany, że to kwestia czasu, kiedy w Sarajewie powstanie ulica imienia Tadeusza Mazowieckiego - opowiada Tomasz Kowalczewski.
W czasie dokonanej przez serbskie oddziały masakry bośniackich muzułmanów w Srebrenicy zginęło około 8 tysięcy osób. Tadeusz Mazowiecki dowiedział się o masakrze kilka dni później i choć odradzali mu to jego współpracownicy, pojechał na miejsce, gdzie spotkał się z ocalałymi.