W czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbywa się kolejne zamknięte posiedzenie ws. Mateusza Piskorskiego. Były polityk Samoobrony RP, były poseł na Sejm RP V kadencji i przewodniczący partii Zmiana został w maju 2016 r. zatrzymany przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Podczas doprowadzenia na salę rozpraw Piskorski złożył w oświadczenie do mediów. - Chce oświadczyć, że nic z zarzucanych mi czynów, nawet przez ABW, nie stanowi w polskim prawie przestępstwa i to jest najśmieszniejsze. Oskarżają mnie o kształtowanie opinii publicznej w Polsce. To pierwszy tego typu proces nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Myślę, że warto byłoby się tym zająć. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie zajmie się tym Komisja Europejska - powiedział.
W momencie, kiedy funkcjonariusze policji, którzy próbowali wymóc na Piskorskim, żeby wszedł na salę rozpraw, polityk oświadczył dziennikarzom, że "proces jest utajniony, chociaż nie ma żadnych tajnych informacji". - Utajniony jest z uwagi na rzekomy niepokój prokuratury o porządek społeczny, co jest samo w sobie kuriozum. Gdybyście dziennikarze byli na tym procesie, to myślę, że zarówno prokuratura, jak i ABW byłyby instytucjami całkowicie skompromitowanymi - dodał.
W kwietniu ub.r. Prokuratura Krajowa informowała, że skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Piskorskiemu. Pierwszy zarzut, który na nim ciąży, to działalność na rzecz wywiadu cywilnego Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i Służby Wywiadu Zagranicznego tego kraju, skierowanego przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. Miało to być w latach 2009-2016. Drugi czyn zarzucony Mateuszowi Piskorskiemu dotyczy brania udziału w "działalności wywiadu Chińskiej Republiki Ludowej, skierowanej przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej". PK informowała, że oskarżony osiągał pokaźne korzyści majątkowe.
Prokuratura w toku śledztwa ustaliła, że Piskorski, "prowadząc zakrojoną na szeroką skalę działalność oraz wykorzystując swoją pozycję społeczną, zawodową i polityczną oraz kontakty wśród polityków i dziennikarzy krajowych i zagranicznych, oddziaływał na grupy społeczne w Polsce i za granicą (...) promował on cele polityczne Federacji Rosyjskiej. Próbując kształtować opinię publiczną poprzez prowokowanie antyukraińskiego nastawienia Polaków i antypolskiego nastawienia Ukraińców, dążył on między innymi do pogłębiania podziałów między Polakami i Ukraińcami" – podała w kwietniu Prokuratura Krajowa.
W grudniu ub.r Sąd Apelacyjny w Warszawie zdecydował o zwolnieniu Piskorskiego z aresztu pod warunkiem wpłacenia przez oskarżonego 300 tys. zł poręczenia majątkowego. Wydano mu również zakaz opuszczania kraju połączonym z zatrzymaniem paszportu, zakazem działalności publicznej, dozorem policji z obowiązkiem czterech wizyt na komisariacie w tygodniu oraz zakazem kontaktowania się z nieprzesłuchanymi dotychczas świadkami. Orzeczenie to zaskarżyły zarówno obrona, jak i prokuratura. Sąd Apelacyjny rozpoznał zażalenia i zdecydował, by zmienić zaskarżone postanowienie, a dokładnie ustalić wysokość poręczenia majątkowego na kwotę 500 tys. zł oraz uchylić nakaz powstrzymania się od działalności o charakterze publicznym. Kwoty pół miliona złotych jednak nie udało się zebrać.