Wszystko rozbija się właśnie o te badania. To główny dowód oskarżenia, dlatego jeśli obronie uda się podważyć przed sądem ich wiarygodność, Polaka trudno będzie skazać. Niestety, na jednym z wstępnych posiedzeń sądu nie udało się w ogóle skreślić tego dowodu z listy procesowej.
Adwokaci Jakuba T. twierdzą, że badań DNA, które wskazały na Polaka jako sprawcę gwałtu, nie można brać pod uwagę. Dlaczego? Bo materiał genetyczny pobrany w Polsce od Jakuba T., został zanieczyszczony i nie mógł być podstawą do przeprowadzenia wiarygodnych testów.
O tym, czy Polak jest winny brutalnego gwałtu na Angielce w lipcu 2006 roku, zdecyduje 12-osobowa ława przysięgłych. Jeśli orzeknie, że Jakub T. jest winny, karę wymierzy mu brytyjski sędzia. To może być nawet dożywocie. Wyrok może zapaść nawet jeszcze w tym tygodniu.
Jakub T. został wydany Wielkiej Brytanii na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Początkowo brytyjscy śledczy postawili mu również zarzut usiłowania zabójstwa 49-letniej kobiety, ale musieli się z tego wycofać z braku dowodów.