"Przysięgam, że po moim powrocie zajmę się tą sprawą i władze miasta, z panią prezydent na czele, słono mi zapłacą za to, co teraz przechodzę. Choćbym miał się sądzić nawet w Sztrasburgu. Skoro nie stać ich na normalne i wymagane na świecie zabezpieczenie metra, to będą płacić ofiarom wypadków. Sprawa jest jeszcze bardziej groteskowa, bo pomagali mi i byli u mnie w szpitalu w Polsce ludzie z różnych firm. Pomagali i pisali znajomi, a także kompletnie nieznajomi, nie pofatygował się tylko nikt z przedstawicieli metra i władz Warszawy” - pisze na swym blogu Filip - zauważa DZIENNIK

Reklama

Niewidomy student wpadł pod nadjeżdżający skład na stacji Centrum, gdyż był przekonany, że pociąg już stoi na stacji. Prawdopodobnie studenta zmylił dźwięk wjeżdżającego metra w przeciwnym kierunku. Chłopak przeżył, ale w stanie ciężkim trafił do szpitala. Polscy lekarze stwierdzili jednak, że jedną z nóg trzeba będzie amputować. Tymczasem lekarze ze Szwajcarii dawali szansę na uratowanie kończyny. Dzięki zbiórce chłopak wyjechał do Zurichu. Niestety, szwajcarscy lekarze też nie zdołali uratować nogi. Młodego mężczyznę czeka teraz dwuletnia rehabilitacja.