Odwołany proboszcz parafii w Jasienicy swój wpis poświęca rezygnacji. Zastanawia się, czy osoba dręczona i poniżana, która zdecyduje się porzucić swoich oprawców i odejść, podejmuje w pełni wolną decyzję.
Wolni ludzie niejednokrotnie opuszczają dom rodzinny, a ich decyzja nie ma z wolnością nic wspólnego - pisze ksiądz Wojciech Lemański na swoim blogu w natemat.pl. - Idź, dokąd chcesz - mówi słowami lub bez słów domowy oprawca. Ofiara długo kuli się w sobie, przyjmuje kolejne razy, ociera łzy, leczy niezabliźnione rany, by wreszcie odejść. Czy to wolny wybór? Wszak można było odejść już dawno - dodaje.
Odnosi się również do sygnałów, jakie dostaje od osób poruszonych jego konfliktem z arcybiskupem Henrykiem Hoserem, zakończonym odwołaniem księdza Lemańskiego z funkcji proboszcza i wysłaniem go na emeryturę. - Pojawiły się również głosy zapowiadające odejście niektórych z Kościoła - pisze duchowny, ale jak podkreśla, nikogo z Kościoła nie wypędzał i nikomu nie radził, by odchodził dla swojego dobra.
Sam przypominałem, że choć czuję ogromną presję ze strony niektórych domowników Kościoła, bym wreszcie zrzucił sutannę i odszedł, to uchwyciłem się progu ojcowskiego domu i choć mnie depcą i wylewają kolejne wiadra pomyj, nie zamierzam odchodzić. Ale innych odchodzących rozumiem. Szanuję wasz wybór, waszą decyzję, waszą determinację. Rozumiem, albo raczej staram się zrozumieć wasz ból, zniechęcenie, rezygnację, nieufność, obrzydzenie, strach, a nawet przerażenie - podkreśla ksiądz Wojciech Lemański.
I jak dodaje, zawsze będzie czekał na powrót tych zawiedzionych do Kościoła.
Wierzę głęboko, że nawet odchodząc bardzo daleko, ciągle jesteście bardzo blisko ojcowskiego domu. Domu, w którym po życiowych wędrówkach, pomyłkach, zranieniach i odkryciach będziemy mogli wreszcie wszyscy odpocząć - podsumowuje duchowny, zwracając się do zagubionych wiernych.