Zgodnie z wizją ministra Waszczykowskiego szef polskiej dyplomacji jest niedojrzałym politykiem i obsesjonatem, który ryzykuje zerwanie rozmów o tarczy, by zemścić się na Amerykanach za to, że Donald Rumsfeld nie chciał dać 20 mln dol. na polską armię. Według Waszczykowskiego w sprawie tarczy wszystko było już uzgodnione, a Amerykanie zgodzili się na objęcie całej Polski systemem ochrony antyrakietowej. Nie precyzuje jednak, jakie to były gwarancje i na czym polegałaby taka ochrona. Z jednej strony obwinia Radka Sikorskiego za impas w rozmowach, ale z drugiej wyraźnie staje po stronie Amerykanów, martwiąc się, czy powinniśmy ich obciążać odpowiedzialnością prawną za wypadki związane z instalacją tarczy. Uprzejmie także donosi, że polski premier nie ma pojęcia o polityce zagranicznej, a tarczą antyrakietową gra tak, żeby mu rosły słupki poparcia, a nie żeby było lepiej dla kraju.
Waszczykowski, któremu marzy się kariera w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego albo na posadzie ambasadora, bez żenady zdradza kulisy rozmów prowadzonych między nim, prezydentem a ministrem spraw zagranicznych. Przestaje więc dziwić i to, że ich treść wyciekła nawet ze specjalnie chronionych pomieszczeń - co udowodnił DZIENNIK, publikując przed kilkoma tygodniami ich przebieg. Dziś nie trzeba więc specjalnie łamać głów, żeby się domyślić, kto mógł być źródłem przecieków rozmów prowadzonych na najwyższym szczeblu i w założeniu poufnych.
Wczorajszą publikacją minister Waszczykowski podważył wiarygodność szefa polskiej dyplomacji, powtarzając doniesienia, jakoby Sikorski wstrzymywał rozmowy o tarczy z powodu swojego układu z Ronem Asmusem. W jakim położeniu znajdzie się teraz Sikorski w rozmowie z Amerykanami, skoro cała Polska dowiedziała się, że jego zdaniem nie warto już rozmawiać z obecną administracją Waszyngtonu, bo prezydent Bush za chwilę będzie miał wykłady dla sprzedawców używanych samochodów, a Condie Rice będzie uczyła studentów. Waszczykowski na nowo zaognia stosunki w polskich władzach, potwierdzając, że prezydent nie ma za grosz zaufania do szefa dyplomacji, i czyni to w chwili, kiedy połączyła ich sprawa Gruzji. Po takich enuncjacjach dla pana Waszczykowskiego nie powinno być już miejsca ani w dyplomacji, ani w BBN. Strach bowiem pomyśleć, co by plótł, gdyby ktoś chciał go z takiego stanowiska zwolnić.
Jako dziennikarz powiem wręcz, że źle się stało, że taki tekst ujrzał światło dzienne. Dla mnie ważniejsza jest polska racja stanu niż smakowita pożywka publicystyczna. Czy wobec ujawnienia takiego magla prezydent Kaczyński i minister Sikorski będą dla Unii albo Ameryki wiarygodnymi partnerami w delikatnych, międzynarodowych negocjacjach? Żaden inny kraj nie pozwoliłby sobie na tak skandaliczne zachowania i tak skandaliczne ich ujawnienie. Uważam, że przy takim natłoku niezwykle obciążających okoliczności powinna powstać komisja śledcza, która prześwietli przebieg rozmów na temat tarczy. Musimy się dowiedzieć, kto kłamie: Waszczykowski czy Sikorski.
To nie jest kraj dla dojrzałych polityków.