Nie wiem, czy to taka polityczna kalkulacja w obliczu rosnącego w siłę SLD, ale ni stąd ni zowąd premier przestał strugać liberała. Zapewnił, że w czasie kryzysu rząd nie będzie ciął wydatków, bo to uderzy w najbiedniejszych. Dwa tygodnie później, na przekór temu, zobaczyliśmy założenia budżetowe ze zdziesiątkowanymi wydatkami na bezrobotnych i świadczenia dla biednych rodzin.
Potem premier zarzekał się, że reforma emerytur będzie robiona z myślą o ubogich. Zyskali bogaci. Nie tylko utrzymano procentową rewaloryzację emerytur, ale też wprowadzono fundusz agresywnego inwestowania.
Jakaż była nasza radość w „DGP”, kiedy i minister Kopacz przyjęła dyskryminacyjną, lewicową retorykę. Powiedziała, że wprowadza prywatne ubezpieczenia, ale zamożni otrzymają taką samą opieką zdrowotną jak biedni. To tak jakby powiedzieć, że mamy ten sam wymiar sprawiedliwości dla tych, co mają adwokata z urzędu i tych, co płacą 200 zł za godzinę.
Odradzam, jak ktoś nie musi, testowania systemu na własnej skórze. Tak jak nikomu nie życzę powrotu do „darmowej” opieki zdrowotnej. Co, wnosząc z nowej populistycznej retoryki rządu, już nam nie grozi.
Reklama