Palikot zwołał konferencję po doniesieniach Radia ZET. Stacja podała, że w lutym i marcu Kancelaria Prezydenta kupiła niemal 500 małych butelek z alkoholem, tzw. małpek. Lubelski poseł PO zareagował niemal natychmiast. Ponowił pytanie, czy prezydent ma problemy z alkoholem. Na konferencję przyniósł też kosz wypełniony "małpkami". Na oczach dziennikarzy jedną z nich otworzył i wychylił jej zawartość.

Reklama

>>>Śledczy znowu wzięli się za Palikota

Informacja "życzliwego" spowodowała, że policja musi zająć się sprawą. "Taką mamy procedurę, musimy sprawdzić zasadność doniesienia" - mówi Wójtowicz. Rzecznik dodaje, że to unikalna sprawa. "Często zdarzają się telefony z prośbą o interwencję, ale nie pamiętam, by ktoś złożył doniesienie o piciu alkoholu już po wydarzeniu". Dlatego Wójtowicz na razie nie wie, jakie działania podejmie policja. "Być może przesłuchamy świadków wydarzenia, w tym dziennikarzy".

>>>Palikot tłumaczy: "Małpeczki" są na kaca

Ukaranie posła jest jednak - według niego - praktycznie niemożliwe. "Picie w miejscu publicznym to wykroczenie, nawet nie mamy prawa, by wnioskować o uchylenie immunitetu" - tłumaczy.

Szansa na wręczenie mandatu lub skierowanie sprawy do sądu grodzkiego istnieje wyłącznie w sytuacji, gdy sam Palikot, najpierw zrzeknie się immunitetu poselskiego, a potem przyzna do spożywania alkoholu w miejscu publicznym. Wtedy grozi mu nawet do 5 tysięcy złotych kary.