"To był dziwny widok, do tej pory mam go przed oczami… W trakcie piątkowego orędzia w parlamencie polskim, prezydent co pewien czas parskał - tak, parskał! - śmiechem. Ktoś to w ławach poselskich skomentował: <pan prezydent z coraz większym zdziwieniem czyta swoje orędzie!> Ktoś inny nazwał je <nieudolną modlitwą o kryzys>" - pisze Janusz Palikot na swoim blogu na Onet.pl.
>>> Platforma chce odstrzelić Palikota
"Usłyszawszy swoje, ostre na wyrost, przesadzone określenia, prezydent dawał ulgę prywatnym emocjom, a że czuł, iż są to słowa absolutnie niewłaściwe - nie potrafił się kontrolować. Zagoniony do narożnika własnych słabości, pomniejszony w swych możliwościach, jak zwierzę wrzucone do klatki - drgał, syczał strachem, śmiechem, nieszczęściem" - dodaje poseł PO.
"Kiedy pada hasło <prezydenckie orędzie> oczekujemy słów, w których i z którymi rośniemy. Słów, po których chce się przenosić góry. Takie były mowy Peryklesa, takie były wystąpienia Piłsudskiego, Churchilla i innych wielkich przywódców - przemówienia, które żyją z nami, choć ich mówcy dawno pomarli" - podkreślił Palikot.
>>> Palikot-Schetyna: Błazen kontra wicepremier
"Po orędziu Kaczyńskiego pozostanie tylko ta pamięć. Że parskał. Po jego wcześniejszych orędziach w telewizji - że cięto je montując co dwa zdania, jakby prezydent nie umiał przeczytać z promptera nawet jednej dłuższej frazy. Nic nie pozostanie po orędziach Kaczyńskiego i całej jego kadencji. Nikt nie złoży z jego wystąpień nawet najmarniejszej książki" - napisał kontrowersyjny poseł PO.