"Ani ja, ani nikt z moich koleżanek i kolegów nie prowadzi rozmowy z PiS – ani o koalicji, ani o czymkolwiek innym" – powiedział Napieralski w audycji "Gość Radia ZET". Jego zdaniem, najlepszym dowodem może być wniosek o wotum nieufności dla ministra finansów Jacka Rostowskiego: PiS odmówiło podpisania tego wniosku.
Skomentował też możliwość stworzenia "rządu fachowców", który miałby poparcie SLD i PiS. "Trudno dziś rozmawiać o koalicjach. Nie wiemy, kto wejdzie do parlamentu, po drugie, nie wiemy, jakie będą wyniki wyborcze. Już była koalicja PO-PiS – podpisana i parafowana – już jechał premier z Krakowa, Jan Rokita. I ta koalicja nie wyszła, był płacz i zgrzytanie zębów" – stwierdził. "Nie wyobrażam sobie zbudowania koalicji programowej z PiS, musielibyśmy się zajmować tylko Smoleńskiem i przeszłością" – dodał.
Napieralski opowiadał też o wstępnych ustaleniach dotyczących list wyborczych. "Leszek Miller będzie na listach, jeżeli chce, natomiast o jedynkach będziemy decydować w czerwcu. Rozmawiałem z Leszkiem Millerem, jego wypowiedź była niefortunna, wycofał się z tych słów" – zapewnił szef Sojuszu, komentując wcześniejsze publiczne wypowiedzi byłego premiera o starcie z listy SLD w Łodzi. "Będziemy współpracować, będzie pomagał w programie gospodarczym" – zapowiada teraz Napieralski.
Również Ryszard Kalisz ma się znaleźć na listach SLD. "Na pewno będzie miał liderskie miejsce. A jak będą ułożone listy na Mazowszu, zobaczymy" – podkreślił.
Szef SLD nie mógł uniknąć rozmowy o najgłośniejszym transferze politycznym ostatnich tygodni: przejściu Bartosza Arłukowicza do PO. "Trzymam kciuki za niego, życzę mu wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że będzie się rozwijał i spełni swoje marzenia" – podkreślił. Uważa jednak, że transfer ten nie odbił się negatywnie na SLD – ostatnie sondaże wskazują raczej wzrost notowań partii, niż ich spadek. Kąśliwie też wyraził współczucie dla polityków PO. "Współczuję tym, którzy zakładali partię, ciężko pracowali na rzecz Donalda Tuska, a teraz są spychani na trzecie, czwarte czy piąte miejsce, bo przychodzą – jeden z PiS, jeden z PJN, jeden z SLD" – mówił.
Napieralski zaprzecza, by Arłukowicz był w SLD marginalizowany. "To jest dziwny argument. On był doceniany w Sojuszu. Miał być naszym kandydatem na prezydenta Szczecina. Miał propozycje dobrych miejsc na listach, był przygotowany i pokazał, w którym miejscu chciałby startować – i ode mnie takie zapewnienie otrzymał. Nie wiem, co mógłbym zrobić, żeby nie czuł się spychany. Był członkiem komisji śledczej wykrywającej aferę hazardową" – podkreślił.