Jest mi bardzo przykro, że trzech profesorów tak się ośmiesza i że ośmieszają polską naukę - mówił w Radiu ZET Leszek Miller. Uważam, że dla tych trzech profesorów tzw. "parcie na szkło" ma dla nich wagę. O ich nazwiskach dowiedziało się wielu Polaków, a bez tego przedstawienia nikt by o nich nie usłyszał - stwierdził szef SLD w rozmowie z Moniką Olejnik.
>>>Profesor Binienda: W Polsce czuję się zastraszany
Porównał też cały zespół parlamentarny do wyznawców pewnej religii. To nie jest wiedza, to jest wiara. Religia smoleńska polega na tym, że albo się wierzy w zamach, albo nie. Argumenty nie mają żadnego znaczenia - zauważył. Uważa też, że nie ma sensu organizować debaty ekspertów zespołu Macieja Laska z naukowcami wspierającymi Antoniego Macierewicza. Zdaniem Millera, trzeba przestać traktować ich poważnie, a na debaty szkoda czasu.
>>>Co zeznali eksperci Macierewicza? DOKUMENTY z prokuratury
Dostało się też prokuraturze. Miller mówi, że to nie pierwszy raz, gdy śledczy ujawniają fragmenty zeznań, czy innych ważnych dokumentów prasie. Polska prokuratura to dziurawy durszlak. Od dawna - ocenił.
Komentarze(41)
Pokaż:
"Powinniśmy z całą mocą podkreślać nasze więzi z Rosją. Nawoływanie do wycofania Armii Radzieckiej z Polski niczemu dobremu nie służy”– mówił Leszek Miller w marcu 1990 r., za czasów rządu Tadeusza Mazowieckiego.
Odbiorca moskiewskiej pożyczki prze do władzy w Polsce grzęznącej w rosyjskiej strefie wpływów.
W 1986 r. ówczesny sekretarz KW PZPR w Skierniewicach Leszek Miller piętnował młodzieżowe "elementy chuligańskie" dające posłuch solidarnościowej ekstremie: "Nawoływanie do występowania przeciwko własnemu państwu pod hasłami patriotyzmu jest próbą demoralizacji szczególnego rodzaju".
Po 10 kwietnia 2010 r. Polska znalazła się na równi pochyłej, osuwając się w rosyjską strefę wpływów. W takiej Polsce sojusz z Millerem przestał być już dla Tuska wstydliwy. Bo winy lidera postkomunistów – moskiewska pożyczka, przebywanie na Krymie wraz z rosyjskimi puczystami, kierownicze funkcje w partii będącej sowiecką agenturą – stały się w Polsce posmoleńskiej przewinieniami zdecydowanie mniejszego kalibru.
No bo skoro można było oddać śledztwo smoleńskie kagiebowcom Putina, zarzucanie im skłonności do mordowania jest dowodem na chorobę psychiczną, Polacy powinni zapalać świeczki pod pomnikami sowieckich żołnierzy, a Katyń nie był ludobójstwem. Wicepremierowanie w rządzie Tuska będzie logicznym ukoronowaniem politycznej kariery Millera.
W 1986 r. partia skierowała Millera do Skierniewic, gdzie został I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego. W nowym miejscu sekretarz Miller postawił na „priorytety”. Ślimacząca się od lat budowa siedziby KW PZPR ruszyła z kopyta. Według Eugeniusza Pawlicy, ówczesnego wojewódzkiego szefa ZSL, przez trzy lata budżet województwa wydawał na tę „najpotrzebniejszą” miastu inwestycję jedną czwartą (!) środków. Jak wyliczano, na jednego pracownika KW przypadał stumetrowy salon. O gmachu mówiono, że jest „większy od całego województwa”. Były też inne sukcesy. Wiodący w Skierniewicach zakład „Fumos” otrzymał w 1986 r. imię Bolesława Bieruta. Pod egidą sekretarza Millera odsłonięto jego popiersie.
W wyborach z 4 czerwca z 1989 r. Miller wystartował do senatu z województwa skierniewickiego. Skończyło się to dla niego dotkliwą porażką, a w dodatku na wiecu w rodzinnym Żyrardowie został wygwizdany. Po wyborach rozesłał podziękowania do osób, które podpisały listy z poparciem dla jego kandydatury. Okazało się, że część z nich dawno nie żyła. Oskarżenia o sfałszowanie list nabrały lokalnego rozgłosu. Skończyło się na tym, że Miller przeprosił rodziny zmarłych.
Po obradach okrągłego stołu, gdy liderzy partii rozpoczęli akcję zabezpieczania majątku PZPR przed przejęciem na rzecz skarbu państwa, Miller należał do szczupłego grona zaufanych, którzy byli wtajemniczeni w całą operację (obok Aleksandra Kwaśniewskiego, Wiesława Huszczy i Mieczysława Rakowskiego), zaplanowali ją i kontrolowali.
Wyciąganie środków z kont PZPR rozpoczęło się w 1989 r. 24 listopada na konta bankowe w Nowym Jorku przelano 150 tys. dol., 28 grudnia – dalszych 75 tys. Dewizy przelewano także do banku w Pekinie.
Od stycznia do kwietnia 1990 r. funkcjonariusze partyjni wyprowadzali pieniądze masowo, przeznaczając na działalność gospodarczą powiązanych z partią podmiotów – banków, spółek, fundacji, spółdzielni.
Miller osobiście zakładał część z nich – na przykład „Agencję Gospodarczą” sp. z o.o. Zasiadał nawet w jej radzie nadzorczej. Pieniądze na rozruch firmy – ok. 9,5 mld st. zł – przekazane zostały 10 stycznia 1990 r. decyzją ówczesnego I sekretarza KC PZPR Mieczysława Rakowskiego. „Agencja” pączkowała, tworząc 80 spółek-córek. Miller w imieniu SdRP założył również spółkę „Servicus”, która później przejęła obiekt przy warszawskiej ul. Rozbrat. Był współinicjatorem Fundacji „Współpraca, Nauka i Kultura” – utworzonej na bazie kapitału sowieckiego, SdRP i Akademii Nauk Społecznych przy KC PZPR – oraz członkiem jej rady.
W marcu 1991 r. w rządowym hotelu Parkowa w Warszawie postkomuniści zorganizowali seminarium poświęcone działalności gospodarczej bratnich partii. Parę miesięcy później moskiewska prasa ujawniła, że „zgodnie z tajną uchwałą KC KPZR i propozycją szefa SdRP Leszka Millera stworzono bank danych i sztab koordynujący działalność komercyjną partii komunistycznych”.
Wakacje w sierpniu 1991 r. Miller, Kwaśniewski i ówczesny skarbnik SdRP, Wiesław Huszcza, spędzali w ośrodku wypoczynkowym na Krymie. Tak się składa, że termin ich pobytu przypadł na kilka dni przed puczem moskiewskim. W tym samym hotelu przebywał wtedy jeden z przyszłych puczystów, szef rosyjskiego MSW gen. Borys Pugo i szef puczu Giennadij Janajew.
Jednak prawdziwych kłopotów przysporzyła Millerowi sprawa tzw. moskiewskiej pożyczki, zaciągniętej od KPZR tuż przed samorozwiązaniem PZPR. Chodziło o 1 mln 232 tys. dol. i pół miliarda starych złotych (na początku 1990 r. były to ogromne kwoty). Operacja przewozu dewiz była przeprowadzona przy pomocy funkcjonariuszy KGB.
Jesienią 1990 r. Miller i Rakowski zwrócili 600 tys. dol. W listopadzie 1991 r. Włodzimierz Cimoszewicz powiedział „GW”: „Działalność Millera obciąża konto lewicy, także ten nieroztropny wyjazd na Krym. [...] Nie mam ochoty być współodpowiedzialny za wszystkie te niejasne sprawki [...]. Gospodarkę finansową prowadzili Leszek Miller i Wiesław Huszcza. Ci ludzie obracali ogromnymi pieniędzmi, nie wiem, co się z nimi stało”.
Premierowanie Leszka Millera rozpoczęło się w 2001 r. od lizusowskiego materiału Tomasza Lisa w „Faktach”. Palącą sprawą stała się dla Millera kwestia niskiego wzrostu – podobnie jak Stalin i Kim Dzong Il mierzy on 162 cm, notabene 5 cm mniej od wyśmiewanego z powodu wzrostu Jarosława Kaczyńskiego. Na konferencjach prasowych stawał więc obok niego jeszcze niższy Tadeusz Iwiński.
Powrót Millera pokazuje, że znakomicie opanował on metody swojego idola z młodości – Lenina, który uczył komunistów sprawnego wycofywania się i czekania na sprzyjającą koniunkturę. Wszystko wskazuje na to, że Miller właśnie doczekał nowej sprzyjającej dla siebie koniunktury.
Zespół parlamentarny Macierewicza spełnia ważną rolę, wykazuje nieprawidłowości w badaniu i śledztwie ruskim, w ustaleniach Komisji Millera a nawet Prokuratury. Jego działalność pozwala na szersze spojrzenie na problem, na rozpatrywanie nowych tez. A przecież aby dojść do prawdy trzeba wielu spojrzeń, wielu opinii, trzeby zbadać wszystkie tezy i możliwości.
Nie ma alternatywy dla zespołu parlamentarnego Macierewicza dlatego jego działalność jest ważna, tym bardziej, że ruscy, premier Donald Tusk i jego rząd kolesi, nie mając żadnych uprawnień, praktyki czy wykształcenia co do badania wypadków i katastrof lotniczych, już w kilka godzin po katastrofie smoleńskiej ocenili, że katastrofa wynikła z winy polskich pilotów i jakowychś "nacisków" i w sms-ie przesłanym najważniejszym osobom w polskim państwie i liderom koalicji rządzącej nakazali im głosić właśnie taką tezę.
Wg ustaleń ruskiego, państwowego komitetu MAK z woli wszechwładnego Putina, wg raportu komisji Millera, polski, rządowy Tu-154M Lux (101) rozbił się w pobliżu lotniska w Smoleńsku jakoby podchodząc do lądowania.
A więc samolot nie leciał pionowo jak kamień ale lotem koszącym ze stosunkowo niską jak dla niego prędkością. Jak wiemy samolot nie uderzył w betonowy pas tylko w smoleńskie bagno ...!!!
A jeżeli tak, jeżeli nie było wybuchów czy wybuchu, chociaż świadkowie oczekujący na lotnisku, m.inn. i polscy piloci z polskiego Jak-a słyszeli głuche detonacje,
to dlaczego, jak to możliwe, że samolot uderzając w bagno rozleciał się na tysiące części, większych, mniejszych i bardzo małych, rozrzuconych na wielkiej przestrzeni ?!!!
Pamiętajmy, że te części były rozrzucone także daleko przed sławetną "pancerną brzozą" czyli dużo wcześniej niż miejsce jego upadku
i zetknięcia się z bagnem wedle raportu putinowskiego MAK i Komisji Millera ?!!!
Tego nie wyjaśnił ani putinowski MAK ani Komisja Millera ...!!!
Wskazuję też na fakt, że ruski, ciężki transportowiec, który próbował wylądować na tym samym lotnisku przed polskim rządowym Tu-154MLux (101) i omal nie skapotował, nadleciał na lotnisko z podobnym odchyleniem poziomym od osi pasa jak polski Tu-154MLux (101), który uległ katastrofie ...!!! i chociaż ruski transportowiec ostatecznie zrezygnował z lądowania i zdołał odlecieć na inne lotnisko to sam ten fakt daje dużo do myślenia i asumpt do podejrzeń, że był naprowadzany do lądowania przez radiolatarnie ... i ... ??? tak jak polski rządowy Tu-154MLux (101) ...
a zatem czy radiolatarnie nie były w tym czasie celowo, żle rozstawione ?
,
Jeżeli część skrzydła polskiego samolotu urwała się po walnięciu na małej wysokości w "pancerną brzozę" a nie ścięła jej to jakim cudem przeleciała ponad 100 m do przodu ? mimo innych drzew i krzaków ?!!!
przecie po walnięciu w "pancerna brzozę" urwana jakoby część skrzydła, o stosunkowo niskiej masie, musiała wyhamować, zaczepiać o inne drzewa, gałęzie krzaki ??!!!
a nie mogła przecie minąć, nie ściętej, "pancernej brzozy" jak duch jakowyś i polecieć jeszcze ponad 100 m do przodu !!!
Dlaczego, z jakiego powodu, po co ??!!! ruskie, bo przecie nie duch święty, zaraz po katastrofie, jak to jasno wynika ze zdjęć satelitarnych przemieścili części wraku samolotu ? w tym kokpit ?!!!
Takich wątpliwości, niewiadomych bez odpowiedzi, jest dużo wiecej a dla ustalenia prawdy o przebiegu i przyczynach katastrofy smoleńskiej wszystkie one musza być rzetelnie wyjaśnione, dlatego Zespól Parlamentarny Macierewicza, który nie ma alternatywy, prowadzi pożyteczne działania i jest nie tylko potrzebny ale niezbędny dla ustalenia prawdy obiektywnej a wszelkie komisje i prokuratorzy nie powinni ośmieszać podnoszonych przez ten zespół tez i opinii ale rozważyć je, zbadać i rzetelnie wyjaśnić ...!!!
„Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił". Gen. Petelicki był także współautorem raportu poświęconego przyczynom katastrofy smoleńskiej przygotowanego przez Zespół Eksportów Niezależnych. Twórca jednostki GROM twierdził, że decyzja o przyjęciu konwencji chicagowskiej jako podstawy prowadzenia badania katastrofy zapadła w trójkącie Donald Tusk-Tomasz Arabski-Paweł Graś.
"Gazeta Polska Codziennie" ujawniła dziś treść instrukcji propagandowej ws. Smoleńska, jaką otrzymali od władz partyjnych posłowie PO. Andrzej Melak, brat śp. Stefana Melaka, który zginął w katastrofie smoleńskiej, mówi zbulwersowany portalowi niezalezna.pl: "Po pohańbieniu i zbezczeszczeniu zwłok wielu pyta: jak to możliwe, że ta farsa dalej trwa? Ci, co kłamią, robią tak, bo walczą o życie. Wiedzą, że to wszystko nie ujdzie im na sucho".
"Gazeta Polska Codziennie" upubliczniła dokument PO z 4 lipca br. ukazujący, jak posłowie tej partii mają kłamać ws. Smoleńska według instrukcji władz partyjnych. Jest Pan zaskoczony jego treścią? W tym jest dalekosiężna strategia, która ma wyprowadzić ludzi „w pole”, oczywiście tych, którzy nie znają dobrze spraw związanych z katastrofą smoleńską. Gen. Petelicki mówił przed śmiercią o słynnym SMS-ie rozsyłanym zaraz po tragedii do członków PO; według jego treści za katastrofę odpowiadali piloci. To się powtarza od 41 miesięcy.
Politycy PO doszli w tym do takiej bezczelności, że drwią nie tylko z faktów, ale i z nas - rodzin ofiar katastrofy. Chcą z nas zrobić fantastów i ludzi niespełna rozumu. Czy stosowanie się polityków PO do takich instrukcji, czyli publiczne kłamanie ws. Smoleńska na zamówienie, może być jeszcze skuteczne? Siła mediów jest przemożna. Kto jest podatny na zatrucie informacyjne - z lenistwa, wygody lub strachu - nie chce brać pod uwagę faktów.
Przecież oczywiste jest , że nawet jeśli katastrofa smoleńska byłaby zwykłym wypadkiem, Rosjanie powinni zabezpieczyć teren i przeprowadzić śledztwo według międzynarodowych standardów. Powinni też powołać komisję międzynarodową, by być poza podejrzeniami. Nie zrobili tego. Gołym okiem widać więc, że mieli w tym jakiś swój interes. Polski rząd też zawierzył całkowicie Rosjanom. Pytanie – dlaczego tak postąpił? Donald Tusk przejdzie do historii jako okryty hańbą kłamstwa wobec tej strasznej narodowej tragedii? Rząd Donalda Tuska będzie synonimem kłamstwa, matactwa i zaprzaństwa, tak jak Targowica. A prawda o katastrofie smoleńskiej wyjdzie kiedyś na jaw. Nie mam co do tego wątpliwości.
kłamalismy rano,w południe i wieczorem.Będziemy kłamac jak dłogo się da...
Tajna instrukcja PO: Jak kłamać o Smoleńsku
Za katastrofę smoleńską „odpowiadają polscy piloci”, samolot był „prezydencki”, a wizyty premiera i prezydenta „nie były rozdzielone” – to treść instrukcji propagandowej otrzymanej przez posłów PO od władz partyjnych, do której dotarła „Gazeta Polska Codziennie”.
„Gazeta Polska Codziennie” dotarła do dokumentów z 4 lipca br., jakie biuro prasowe Platformy Obywatelskiej rozesłało swoim posłom. Zawarte są w nich dokładne instrukcje, jak partia ma mówić o Smoleńsku.
Posłowie PO rządzącej są w nim dokładnie instruowani, jak mówić o katastrofie smoleńskiej. Winą za nią obciążani są piloci i prezydent Lech Kaczyński. W piśmie pojawiają się również zwroty, takie jak „zdarzenie lotnicze” i „prezydencki samolot”, których posłowie mają używać w mediach. Rzecznik PO Paweł Olszewski pytany przez „Codzienną” o to, kto jest autorem dokumentów powstających w biurze prasowym PO, powiedział tylko, że „to zależy od zakresu tematycznego”, i zakończył rozmowę. Jak udało się nieoficjalnie ustalić "Gazecie Polskiej Codziennie", każdy „przekaz dnia” dotyczący Smoleńska tworzony jest w Kancelarii Premiera.
Dziennikarze "Gazety Polskiej Codziennie" pokazali dokument Antoniemu Macierewiczowi, przewodniczącemu zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. Poseł zauważa, że tezy dokumentu są „bezpośrednim nawiązaniem do SMS-a rozsyłanego w Platformie od razu po katastrofie”. – W dokumencie pada pytanie: „Dlaczego prezydencki samolot lądował we mgle?”, i adresaci otrzymują odpowiedź: „Lądował we mgle, bo prezydent Lech Kaczyński chciał w Katyniu rozpocząć kampanię prezydencką” – mówi Macierewicz w rozmowie z „Codzienną”.
sądzę że np deresz opowiedział swoimi słowami co przeczytał w zeznanaiach biniendy, rońdy i obrębskiego - i daltego jest np szopa a nie stodoła
i inne drobne niedokładnosci
a sens zeznań w/w "ekspertoe" jest doskonale uwypuklony - tam nic innego nie ma istotnego - no bo przecież prokuratury nie interesuje
ze binienda ma w swoim laboratorium wielką niebieską maszyne co wyciska 90 ton metalu - czym tak zachwycała sie tw trvam