Sasin pytany, czy w środę rozpoczną się egzaminy gimnazjalne we wszystkich szkołach powiedział, że ma taką nadzieję. - Mam nadzieję, że się rozpoczną. Poza nadzieją jesteśmy również przygotowani jako rząd, że w części szkół mogą być perturbacje - powiedział. Kuratoria prowadzą nabór osób z przygotowaniem pedagogicznym, które mogłyby zastąpić strajkujących podczas egzaminów.

Reklama

Ufam w to, że mimo tego protestu, który w części szkół prowadzą nauczyciele, jednak na czas egzaminów ten protest nie przybierze takiej formy, która uderzyłaby w uczniów - podkreślił Sasin w Radio Zet.

Pytany czy dzieci, które do egzaminów z powodu strajku nauczycieli nie przystąpią, będą musiały powtarzać roku odparł, że nie i apelował, by nie zakładać, że egzaminy się nie odbędą. - Zakładam dzisiaj, że te egzaminy odbędą się. Mogą być oczywiście być może, jakieś incydentalne przypadki, wtedy mamy kolejny termin - czerwcowy - powiedział.

Ale mam nadzieję, że wszyscy uczniowie będą mogli w normalnym terminie do tego egzaminu przystąpić. Wierzę w to, że nauczyciele nie będą eskalować swojego strajku, żeby to było kosztem dzieci, bo branie z nich zakładników zdecydowanie nie jest dobre - stwierdził.

Te spory nie mogą uderzać w dzieci, nie mogą uderzać w uczniów. To jest taka granica, której ani rząd, ani nauczyciele przekraczać nie powinni - dodał.

Według niego, szef ZNP Sławomir Broniarz "nie równa się wszyscy nauczyciele w Polsce". - On ma swoje intencje, te intencje są intencjami politycznymi - ocenił. Pokazał przy tym zdjęcia Broniarza stojącego m.in. obok liderów opozycji, na protestach KOD.

Rozmowy w MEN - przekonywał Sasin - toczyły się od września ub.r., ale bardzo rzadko na nich pojawiał się przewodniczący ZNP. Według niego podczas rozmów nie był on gotowy do porozumienia - "to było stanowisko: +wszystko albo nic+".

Reklama

Czy rzeczywiście intencją tych rozmów było, żeby doprowadzić do porozumienia, czy żeby doprowadzić do strajku - pytał Sasin.

Pytany czy będzie zaproszenie do rozmów ze strony rządu i czy rozmowy przejmie premier Mateusz Morawiecki powiedział, że teraz ruch należy do związków. - Jedna centrala związkowa, mówię o Solidarności oświatowej, podpisała porozumienie - przypomniał.

My nie uciekamy od rozmów, leży na stole propozycja, została ona przedstawiona. Propozycja zmiany systemu - mówił. - Zaproszenie jest cały czas - dodał i zaznaczył, że nadal negocjuje wicepremier Beata Szydło.

Pan premier Morawiecki tutaj nic nowego też nie przedstawi - to jest propozycja rządowa a nie MEN czy pani wicepremier - powiedział Sasin.

To jest poważna propozycja, nie tylko na ten rok wzrostu wynagrodzenia nauczycielskiego 15 proc. w tym roku, którym teraz mamy, ale również na kolejne cztery lata bardzo znaczący wzrost podwyżek, aż do 8 tys. zł dla nauczyciela dyplomowanego, związana oczywiście z reformą pensum - stwierdził Sasin.