Inne

Ekspert od wizerunku Eryk Mistewicz uważa, że cała sprawa tak zaszkodziła PiS, że czas ją jak najszybciej zamknąć. "Jarosław Kaczyński dla części opinii publicznej miał wizerunek polityka, który nie wchodzi na ten poziom dyskursu" - uważa Mistewicz. Jego zdaniem PiS przydarzył się wizerunkowy korkociąg, z którego nikt nie potrafi wyprowadzić partii bez szwanku.

Reklama

>>>Dorn na łamach DZIENNIKA: Płacę alimenty, na jakie mnie stać

Politolog prof. Wawrzyniec Konarski mówi bardzo ostro: "Wywlekanie Dornowi bez jego zgody sprawy alimentów to dowód na bardzo niską kulturę Jarosława Kaczyńskiego". Zdaniem prof. Konarskiego deklaracja większości Polaków o braku zainteresowania sferą prywatną polityków świadczy o tym, że drążenie takich tematów to nie ta jakość życia publicznego, o którą chodzi wyborcom.

Zdaniem politologa dr. Marka Migalskiego akcja PiS z wywlekaniem Dornowi alimentów była kompletnie nieprzygotowana. "Nie sprawdzono, ile rzeczywiście płaci Dorn, a płaci niemało, a na pierwszej linii ataku wystawiono Przemysława Gosiewskiego, który okazał się być w jeszcze gorszej sytuacji" - wylicza Migalski.

>>>Przeczytaj apel żony Dorna do PiS

Dlatego PiS chce tę sprawę jak najszybciej zamknąć. Wczoraj Joachim Brudziński, szef zarządu głównego PiS, zamierzał winę za całą awanturę zrzucić na Dorna i dziennikarzy. Z kolei Przemysław Gosiewski zrezygnował z publikacji listu, w którym miał odpowiadać na zarzuty swojej byłej żony, która ujawniła, że on sam też ma problemy alimentacyjne. Z naszych informacji wynika, że Gosiewskiego odwiódł od tego sam prezes PiS.

Reklama

Historia alimentów była komentowana przez cały weekend. W niedzielę rano w Radiu Zet Brudziński przekonywał, że "całą zadymę rozpętał Dorn”, a dziennikarze "kilka tygodni biją tę pianę, zamiast informować o ważnych rzeczach”. Ostro zaatakowała go za to gospodyni programu "Siódmy dzień tygodnia”. "To już jest kpina" - mówiła zdenerwowana Monika Olejnik. I dodała: "Odwraca pan kota ogonem".

Cała sprawa faktycznie zaczęła się od słów Jarosława Kaczyńskiego w "Sygnałach Dnia” w środę. "Ludwik Dorn jest człowiekiem, który złamał pewne reguły gry w sposób drastyczny, łamie je niestety także w innych dziedzinach życia" - stwierdził były premier. W innej stacji Jacek Kurski wyjaśnił, że chodzi o alimenty.

Dzień później Dorn napisał w liście do DZIENNIKA, że w PiS są też inni politycy, w tym najbliżsi współpracownicy prezesa partii, którzy płacą alimenty niższe od niego, a „których wysokość nie budzi moralnej troski” Kaczyńskiego. Chodziło mu o Gosiewskiego. Ten niezrażony sam atakował. "Polityk powinien przestrzegać wartości nie tylko podczas wystąpień z mównicy sejmowej. Wartości, także chrześcijańskich, warto przestrzegać we własnym życiu osobistym" - mówił na konferencji prasowej. Następnego dnia jego była żona Małgorzata zarzuciła mu na naszych łamach, że nie dba o ich syna Eryka i za mało na niego łoży. Gosiewski próbował odpierać te zarzuty. Potem postanowił napisać list do swoich wyborców. W końcu wycofał się z tego pomysłu, ucinając temat.