Jak wynika z naszych ustaleń, trzy tygodnie temu w Davos Donald Tusk spotkał się z prezesem Europejskiego Banku Centralnego Jeanem-Claude’em Trichetem. Francuz jest kluczowym graczem w naszych staraniach o euro. Trichet jeszcze w listopadzie publicznie wyrażał obawy przed planem rządu Tuska polegającym na wejściu Polski do korytarza walutowego ERM2 bez zmiany konstytucji i bez porozumienia między PO, PiS, prezydentem i NBP.

Reklama

>>> Polska chce szybciej europejskiej waluty

ERM2 to europejski mechanizm kursowy, w którym złoty musi przebywać co najmniej dwa lata przed przyjęciem euro. W tym czasie kurs nie może się odchylić od ustalonego na więcej niż +/- 15 proc.

"Możemy mówić, że idziemy do ERM2 bez tych zmian właśnie dlatego, że premier przekonał prezesa Europejskiego Banku Centralnego" - zapewnia nasz rozmówca z władz PO. Jeden z uczestników narad u premiera w sprawie euro przyznaje jednak szczerze: "Kłopot wciąż w tym, że Euroland jakoś szczególnie nas nie zaprasza do swojego ekskluzywnego klubu".

Reklama

To nie koniec kłopotów rządu. Do tego dochodzi wciąż niestabilny i bardzo niski kurs złotego wobec euro. Mimo to plany są coraz bardziej śmiałe. "Rozmawiamy o wejściu do ERM2 w pierwszych dniach maja tego roku" - zdradza bliski współpracownik premiera. Co, jeśli do tego czasu kurs złotego się nie ustabilizuje? "To wtedy będzie masakra" - przyznaje nasz rozmówca.

Tej "masakry" obawiają się prezydent i PiS. Lech Kaczyński w sobotę spotkał się w słowackim Namestonie z prezydentem Słowacji Ivanem Gaszparoviczem. Od tematu wprowadzenia wspólnej waluty w Polsce uciec nie mógł. Po raz kolejny odrzucił lansowaną przez rząd teorię, że do ERM2 powinniśmy wejść jeszcze w tym roku. "W tej chwili każdy rząd powinien mieć jak najwięcej swobody, a wejście do tak zwanego korytarza tej swobody nie zwiększa, lecz zmniejsza" - stwierdził Lech Kaczyński.

>>> Polacy wiedzą więcej o euro niż politycy. Komentarz Marcina Piaseckiego

Reklama

Już we wtorek we Wrocławiu, a potem w czwartek podczas społecznego szczytu w Dębicy Lech Kaczyński ma znacznie bardziej szczegółowo wyjaśnić swoje stanowisko w sprawie euro. Jego doradcy niedawno wymieniali 2015 rok jako najwcześniejszą możliwą datę wprowadzenia w Polsce wspólnej europejskiej waluty.

Rząd i Lewica wciąż utyskują, że problemu by nie było, gdyby rząd PiS wykorzystał sprzyjającą sytuację gospodarczą i już w 2006 roku wprowadził nas do ERM2. - Gdy zaczynaliśmy rządzić, sytuacja finansowa Polski była taka, że zostaliśmy przez UE wprowadzeni w specyficzną procedurę zbyt wysokiego deficytu, który został stworzony przez rządy poprzednie - odpiera te zarzuty Jarosław Kaczyński. I podkreśla po raz kolejny, że PiS jest przeciwne szybkiemu dążeniu do euro.

O ile rząd nie musi na razie przekonywać do swoich posunięć prezydenta i opozycji, o tyle złożenie wniosku o wejście do ERM2 jest niemożliwe bez zgody NBP. A Sławomir Skrzypek nic o rządowych negocjacjach nie wie. "Z NBP nikt nie rozmawiał do tej pory na temat rozpoczęcia procesu przystąpienia do ERM2" - mówił w zeszłym tygodniu Skrzypek. Prezes NBP nie potrafił wówczas odpowiedzieć na pytanie, kiedy Polska mogłaby zacząć oficjalną drogę do euro. "Dziś trudno przewidzieć, co się stanie za dwa tygodnie, a co dopiero za kilka miesięcy" - stwierdził.

>>> Szef NBP nie widzi szans na euro