Mężczyzna przebywający w areszcie śledczym w miasteczku Sequedin koło Lille na północy Francji najwyraźniej miał dość siedzenia za kratami. Spędził w areszcie ponad rok, podejrzany o udział w napadzie rabunkowym, w czasie którego zginęła policjantka. Miał więc prawo obawiać się, że na wolność przyjdzie mu czekać jeszcze bardzo długo.
Rano do aresztanta przyszła na widzenie jego żona. Prawdopodobnie to ona dostarczyła mu materiał wybuchowy. Według niepotwierdzonych informacji, był ukryty w chusteczkach higienicznych.
Po wyjściu żony, mężczyzna sterroryzował czterech strażników i dokonał kilku detonacji pod kolejnymi drzwiami. Po wyjściu na zewnątrz odjechał czekającym na niego samochodem - który, spalony, po krótkim czasie odnaleziono kilka kilometrów od aresztu. Wszelki ślad po uciekinierze zaginął.