Ulegając naciskom Akcji Wyborczej Polaków i wcielając w życie ich żądania, to mieszkający we wschodniej Litwie Litwini oraz przedstawiciele innych wspólnot narodowych staną się dyskryminowaną i zaszczutą mniejszością - powiedział Romualdas Ozołas - jeden z głównych organizatorów wiecu, sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy.



Reklama

Uczestnicy wiecu żądają od obecnej władzy aby nie naruszała litewskiego ustawodawstwa i litewskiej Konstytucji.



Przede wszystkim, język litewski ma zachować status języka państwowego i cała polityka zagraniczna ma być adekwatna i podporządkowana interesom Litwy. Wypowiadamy się za zachowaniem języka państwowego i jedności terytorialnej - oświadczył Paulius Stonis, jeden z organizatorów wiecu.



Głównym organizatorem wiecu przeciwko postulatom Akcji jest młodzieżowa organizacja litewska "Pro Patria". Jest w niej sporo studentów litewskich uczelni - m.in. Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych.



Władze Wilna wydały pozwolenie na uczestnictwo w wiecu do 4 tys. osób, ale na plac przed sejmem przyszło ich około 500.

Polacy na Litwie od lat walczą o prawo do pisowni swoich imion i nazwisk po polsku i o podwójne nazewnictwo ulic i miejscowości wspólnie zamieszkiwanych.



Obecna koalicja rządząca, do której weszli też posłowie Polacy - obiecała rozwiązać wreszcie te problemy, co wywołało niezadowolenie w niektórych nacjonalistycznych środowiskach litewskich.