Ponad stutysięczne miasto od 9 dni jest praktycznie odcięte od świata. Z powodu blokady nie docierają do niego leki ani żywność. Przez większą część doby nie działa internet ani połączenia telefoniczne.
Od rozpoczęcia tureckiej ofensywy w ubiegły piątek w Cizre zginęło co najmniej 30 osób. Według tureckiego MSW, ofiary to kurdyjscy bojownicy, podczas gdy sami Kurdowie twierdzą, że co najmniej 20 zabitych to cywile, w tym dzieci. 12-letnia dziewczynka miała zginąć zastrzelona przez snajpera. Jest też wielu rannych.
Tureckie władze zapowiedziały na dzisiaj zawieszenie godziny policyjnej w mieście, ponieważ - jak to określiły - operacja przeciwko kurdyjskim separatystom przyniosła spodziewane efekty. Podziękowały też mieszkańcom za "okazaną cierpliwość".
Według prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, od lipca zabito dwa tysiące członków PKK. W tym samym czasie w walkach zginęło około stu funkcjonariuszy tureckich sił bezpieczeństwa.
Mimo napiętej sytuacji władze zapewniają, że przedterminowe wybory parlamentarne w Turcji odbędą się zgodnie z planem - czyli 1 listopada.
Po czerwcowych wyborach Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) straciła większość, która pozwalała jej na samodzielne rządy. Mimo podejmowanych prób nie udało się stworzyć koalicji. Prezydent Erdogan nie chciał powierzyć misji tworzenia partiom opozycyjnym - stąd decyzja o rozpisaniu przedterminowych wyborów.