Julien Pearce, dziennikarz "Europe 1", był w klubie Bataclan w chwili, gdy do budynku weszli terroryści. Gdy zaczęli strzelać, był akurat poza salą, w której trwał koncert. Wedle jego relacji, dwóch lub trzech napastników zaczęło strzelać z kałasznikowów w tłum kompletnie na oślep. - Wszystko trwało 10-15 minut. Wybuchła panika, ludzie zaczęli biec w stronę sceny, zadeptywali się nawzajem - relacjonował. Przyznał również, że widział wiele ciał podziurawionych przez kule.

Reklama

Dodał, że zamachowcy nie byli zamaskowani, widać było, że są bardzo młodzi. Dziennikarz, któremu udało się uciec przez wyjście ewakuacyjne, opowiadał, że widział dziesiątki ciał, w tym ciało młodej dziewczyny, ze śladami dwóch kul. Podłoga zalana była krwią.

Wedle relacji Juliena Pearce'a, nie było słychać, by napastnicy cokolwiek mówili. Inni świadkowie jednak twierdzą, że słyszeli okrzyki "Allah jest wielki!".

- To było nierealne - zobaczyć tyle ciał - powiedział z kolei w rozmowie z AFP Benoît Werner, który koncert obserwował z balkonu. Razem z bratem widzieli jednego z morderców z odległości pięciu metrów. - Znaleźliśmy się z nim twarzą w twarz. Nie strzelił do nas - opowiadał. Pytany o to, jak wyglądał napastnik, odpowiedział: Jak każdy z kałasznikowem. - Chodził między siedzeniami. Ja leżałem na końcu korytarza, stamtąd widziałem terrorystę - opisywał.

Inna z zakładniczek relacjonowała, że w chwili ataku znajdowała się w pobliżu sceny. - Szanse, że dostanę kulę, wspinając się na scenę, były pół na pół. Udało mi się jednak wydostać przez jakieś drzwi, w 25 osób ukryliśmy się w jakimś pokoju. Siedzieliśmy tam dwie godziny. Słyszeliśmy odgłosy strzałów i okrzyki, tę masakrę, która trwała - opowiadała w rozmowie z "France24".

Cały świat obiegł apel o pomoc wystosowany przez jednego z zakładników na Facebooku. Mężczyzna błagał o interwencję policji, informował też, że jest na pierwszym piętrze klubu i jest ranny. Jego wpis został udostępniony tysiące razy.

Reklama