Informacja o tym, że Michał Kamiński ma otwierać listę Platformy Obywatelskiej pojawiła się wczoraj po posiedzeniu zarządu partii. Wcześniej "Gazeta Wyborcza" pisała o sondażu, który miał wywrócić do góry nogami eurowyborcze plany PO. Badanie miało pokazać, że byli ministrowie, którzy w założeniu mieli być lokomotywami wyborczymi Platformy, działają na jej niekorzyść. W tym kontekście pojawiło się m.in. nazwisko Jacka Rostowskiego czy Michała Boniego.

Reklama

- Jestem zdziwiony, że w takim krótkim czasie można tak radykalnie zmienić poglądy. Ale najwyraźniej jest to możliwe - komentuje w rozmowie z dziennik.pl Adam Bielan. Przyznaje, że o decyzji Kamińskiego dowiedział się z mediów.

W Prawie i Sprawiedliwości Kamiński był jedną z osób odpowiedzialnych za politykę medialną partii, w latach 2007-2009 pełnił nawet funkcję sekretarza stanu w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z PiS wystąpił jednak w 2010 roku i przyłączył się wówczas do ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, a po jego rozwiązaniu w grudniu 2013 roku pozostał bezpartyjny.

W Parlamencie Europejskim zasiada już drugą kadencję - w wyborach 2004 i 2009 roku dostał się tam jako kandydat PiS. Teraz o mandat europosła będzie się ubiegał z list Platformy Obywatelskiej.

Bielan ocenia przy tym, że jeśli chodzi o Platformę jest to decyzja ryzykowna. - Michał Kamiński ma duże doświadczenie w prowadzeniu kampanii; zarówno indywidualnej, jak i ogólnopolskiej, na którym Platforma może skorzystać. Z drugiej jednak strony nie wiadomo, jak ten ruch zostanie odebrany przez wyborców PO oraz czy zostanie zaakceptowany przez lokalnych działaczy tej partii - ocenia.

Trwa ładowanie wpisu

Wskazuje przy tym na różne doświadczenia w tym względzie. - Jest casus Radosława Sikorskiego, który przeszedł z obozu PiS do Platformy i bardzo został szybko zaakceptowany w PO. Ale jest też doświadczenie Mariana Krzaklewskiego, który startował w wyborach europejskich pięć lat temu z Podkarpacia i mandatu nie dostał - wskazuje na konkretne przykłady.

Nie chce komentować, która z tych opcji jest - w jego przekonaniu - najbardziej prawdopodobna. Choć, jak przekonuje, pierwsza fala negatywnych komentarzy w Internecie, pokazuje, że ten drugi scenariusz jest co najmniej niewykluczony.

W sieci można było poczytać m.in., że Michał Kamiński jest dla PO synonimem obciachu, a wyborców Platformy: synonimem zdrady - takiego zdania jest m.in. Mariusz Błaszczak z PiS, a listy PO do PE przedstawiają obraz nędzy i rozpaczy, która ma twarz Michała Kamińskiego - zdaniem rzecznika PiS, Adama Hofmana. Leszek Miller na Twitterze napisał z kolei: Głosując na PO wybierasz tych z PiS! (R.Sikorski,J.Kluzik Rostkowska,M.Kamiński....).

Nieoficjalnie wiadomo także, że to sam premier miał zabiegać o start Michała Kamińskiego z list PO do PE, a to tym bardziej, że z wyścigu do PE odpadł Jacek Protasiewicz.