Policjanci stworzyli kilka kordonów, które okazały się dla manifestantów nie do sforsowania. Ci ostatni nie mają już żadnych szans na to, by odbić Kupieckie Domy Towarowe w Warszawie. Po kilku godzinach walk o halę do środka weszli policjanci, komornik i broniący go ochroniarze.
Szturmu nie da się już przypuścić z ulicy Marszałkowskiej. Po ataku policji, która użyła gazów łzawiących oraz armatki wodnej, walczący - w tym związkowcy, kupcy oraz solidaryzujący się z nimi warszawiacy - zostali rozbici na kilka kilkusetosobowych grup. Największa z nich jest na ulicy Świętokrzyskiej.
Relacje świadków, którzy byli na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie nie napawały optymizmem. Zadyma sparaliżowała ruch w stolicy. Przerodziła się w regularną potyczkę, bo manifestanci rzucali kamieniami w kierunku kordonu policji.
Pogotowie ma pełne ręce roboty. Musi opatrywać ludzi po kolejnym rozpyleniu gazów. Do szpitali odwożeni są ci, którzy omdleli po kontakcie z żelem pieprzowym. Są przypadki oparzeń oraz poważnych urazów głowy. Ratusz skarży się, że kilku urzędnikom naruszono "nietykalność cielesną". W stronę policji poleciały płyty chodnikowe, funkcjonariusze odpowiedzieli armatkami wodnymi.
>>> Zobacz dramatyczne zdjęcia z KDT!
"Dawajcie chłopaki, przyjeżdżajcie, jest zadyma" - tak młodzi wytatułowani mężczyźni telefonicznie relacjonują sytuację pod KDT swoim kolegom. Już nie tylko kupcy bronią hali. Pod Pałac Kultury zjechało mnóstwo ludzi, którzy mają ochotę wziąć udział w bójce. "Jest tu około trzech do pięciu tysięcy ludzi. Wielu osiłków, którzy tylko czekają na wybuch regularnej walki. Są też ludzie po 50-siątce, którzy z obłędem w oczach wykrzykują, że wszystkiemu winna jest żydokomuna" - relacjonuje reporter DZIENNIKA.
Kupcy demolują halę, wyciągają pręty i odkręcają blachę, by stworzyć barykadę. Broni jej około 40 osób. Policja próbuje dostać się do środka, ale kupcy nie poddają się. W środku hali wszystko pokryte jest białym pyłem, w powietrzu unosi się gęsty dym, ludzie kaszlą, obijaja się o ściany, bo nic nie widzą. Do hali kolejne dwa razy wpuszczono gaz.
Pod halą Kupieckich Domów Towarowych jest gorąco już od świtu. Część kupców spędziła w budynku noc, pozostali przybyli na odsiecz już o 6:00 rano. Kobiety, ubrane w jaskrawozielone kamizelki, trzymały się za ręce śpiewając "Rotę". "Miasto nas oszukało!" - krzyczały. Handlowcy zablokowali wszystkie wejścia.
>>> Byłeś pod halą Kupieckich Domów Towarowych? Byłeś świadkiem tych dramatycznych scen? Czekamy na Twoje zdjęcia! Zostań reporterem serwisu infooko.pl. Wyślij nam MMS pod numer 722 230 230 <<<
Kupcy twierdzą, że po godzinie 8:00 około tysiąca ochroniarzy wpadło do KDT i - w pełnej ludzi hali - użyło gazu łzawiącego. Cały teren został ogrodzony. Ochrona nie przepuszcza nikogo, kto chce się dostać do środka. Słychać wyzwiska, krzyki i płacz. Do akcji gotowy jest policyjny oddział prewencji. Funkcjonariusze z tarczami czekają na rozkaz.
Telewizja TVN24 pokazuje dramatyczne sceny: płaczące kobiety, tłum zdenerowanych ludzi, ratowników medycznych udzielających pomocy rannym, mężczyznę wymiotującego przez okno. Jeden z rannych, trzymający przy twarzy zakrwawioną chusteczkę, był prowadzony pod ramię do karetki. "Gestapo! To jest stan wojenny!" - skandują handlowcy.
"To jest tragedia dla ludzi, jak tak można, mordercy! Tam są dzieci małe, półtoraroczne dziecko w środku jest!" - krzyczał jeden z roztrzęsionych kupców. "Zostałem poparzony gazem pieprzowym. Nic nie widzę!" - krzyczał starszy mężczyzna. Zdenerwowani kupcy przepychali się przed kamerą. "Bili kobiety, matki Polki!" - twierdził jeden z nich.
Sanitariusze zostali wpuszczeni do blaszanego budynku dopiero po 30 minutach, na górze w hali zorganizowali punkt medyczny, w którym udzielana jest pomoc poszkodowanym kupcom. Ludzie mają posiniaczone plecy i kończyny, bandaże i opaski na poparzonych gazem oczach, twierdzą, że zostali pobici przez ochroniarzy.
"Policja nie użyła gazu, tam jest tylko kilku dzielnicowych, którzy zabezpieczają działania komornika" - mówił DZIENNIKOWI Marcin Szyndler, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Tomasz Andryszczyk, rzecznik ratusza, zapewniał, że komornik jest w środku. "Ma dokument wydany przez sąd i przystąpił do wykonywania swoich obowiązków" - mówił Andryszczyk w TVN24.
Jak dowiedział się DZIENNIK, kupcy nie zamierzają tak łatwo się poddać i opuścić hali. Zabarykadowali się w środku, na początku oblewali ochroniarzy wodą, ale gdy o 10:00 odcięto jej dopływ, użyli gaśnic. Gdy ochroniarze po raz drugi wpuścili do hali gaz, w ich stronę poleciały butelki i kamienie.
Z końcem ubiegłego roku wygasła umowa dzierżawy pomieszczeń w KDT. Kupcy mieli czas na opuszczenie hali do 18 lipca, ale nie przerwali handlu. Oznacza to, że działają nielegalnie. Hala znajduje się pod samym Pałacem Kultury i Nauki.
p