Nawet kilkadziesiąt minut opóźnień mogą mieć pociągi w całym kraju. Jak powiedział PAP rzecznik PKP PLK Krzysztof Łańcucki, sytuacja jest lepsza niż rano, jednak na wielu liniach wciąż trzeba się liczyć z przerwami w ruchu.
Największy problem jest ze śniegiem, który zasypuje rozjazdy i je blokuje. Kolejarze borykają się także z pękającymi od mrozu szynami i psującym się taborem. "Na torach pracuje około 3 tys. ludzi i ciężki sprzęt, robimy co tylko możliwe, by przetrzeć szlaki" - powiedział rzecznik.
Jak wyjaśnił , obecnie kolejarze naprawiają pękniętą szynę na linii między stołecznymi dworcami Wschodnim a Centralnym. Pociągi jeżdżą więc tamtędy jednym torem. To wiąże się z opóźnieniami przyjeżdżających do Warszawy pociągów dalekobieżnych. Mogą one się spóźnić nawet kilkadziesiąt minut.
"Zdarzają się też sytuacje niezależne od nas, na przykład pod Radomskiem ciężarówka zakopała się w śniegu na przejeździe kolejowym i trzeba było wstrzymać tam ruch" - dodał Łańcucki.
W czwartek rano najtrudniejsza sytuacja była w Lublinie, Warszawie i Poznaniu, a także w Bydgoszczy i Toruniu. Jak wyjaśnił rzecznik, trudno nawet określić, ile minut przeciętnie spóźniały się pociągi. "Walczymy o to, by w ogóle dojechać" - mówił.