Informację o śmierci jednego z tymczasowo aresztowanych potwierdził PAP rzecznik łódzkiego Aresztu Śledczego Tomasz Pająk. Nie chciał ujawnić szczegółów zdarzenia, bowiem aresztant pozostawał do dyspozycji sądu, a postępowanie w sprawie jego śmierci prowadzi prokuratura.
Również w sądzie PAP nie udało się uzyskać więcej informacji. Grażyna Jeżewska z biura prasowego Sądu Okręgowego w Łodzi powiedziała PAP, że sąd otrzymał dotąd informację o reanimacji jednego z oskarżonych. Zapowiedziała, że więcej informacji sąd będzie mógł przekazać w czwartek. Prokuratura na razie także nie udziela więcej informacji.
W środę proces miał się zakończyć, ale rozprawa została odroczona.
Do uprowadzenia romskiego nastolatka doszło w lipcu 2002 roku. Okazało się, że inicjatorami porwania byli dwaj kuzyni chłopca: Bogdan S. i Marek L. Chcieli uprowadzić chłopca dla pieniędzy. Jeden z nich chciał też zemścić się na ojcu chłopaka, z którym miał zatarg.
Chłopiec wraz z jednym z kuzynów podróżował mercedesem. W podłódzkim Zgierzu sprawcy sfingowali kolizję z innym autem, które po zderzeniu odjechało. Bogdan S. pod pretekstem rzekomego pościgu za sprawcami kolizji zjechał w boczną drogę. Po wjechaniu do lasu ze ściganego pojazdu wysiadło dwóch rosłych, zamaskowanych mężczyzn, którzy zaatakowali chłopca. Został obezwładniony i wrzucony do bagażnika audi. W kierunku jego kuzyna napastnicy wymierzyli z pistoletu, a ten udawał, że stracił przytomność. Później rzekomo uciekł i powiadomił o porwaniu policję.
Bandyci przetrzymywali chłopaka w okolicach Włocławka i Bydgoszczy; nastolatek był bity, przez cały czas miał zasłonięte oczy. Za jego uwolnienie porywacze zażądali miliona dolarów okupu. Negocjacje trwały ponad dwa tygodnie. Po 18 dniach rodzina porwanego zapłaciła 166 tys. funtów (ok. miliona złotych) okupu; bandyci wypuścili chłopca w wyznaczonym miejscu przy leśnej drodze w okolicach Bydgoszczy.
Policji nie udało się wówczas zebrać materiału dowodowego wystarczającego na przedstawienie komukolwiek zarzutów. Dopiero w 2008 roku - już po umorzeniu sprawy - zaangażowali się w nią policjanci z Centralnego Biura Śledczego. Natrafili na podobne uprowadzenie, tym razem na terenie Warszawy, do którego doszło krótko po zdarzeniu w Zgierzu. Trzech sprawców tego porwania trafiło za kraty. Po odbyciu kary wyszli na wolność.
Policjanci analizując obie sprawy, dotarli do osób i informacji, które pozwoliły zebrać dowody na udział w zgierskim uprowadzeniu 10 mężczyzn; wśród nich kilku, którzy wcześniej odbyli karę za uprowadzenie w Warszawie. W śledztwie okazało się, że inicjatorami porwania byli dwaj kuzyni chłopca. Tylko jeden oskarżony odpowiada z wolnej stopy; pozostali przebywają w areszcie. Większości z nich grożą kary do 10 lat więzienia.
Uprowadzony chłopak i jego ojciec występują w procesie jako pokrzywdzeni.