Historia opisana przez "Gazetę Wyborczą" zaczyna się w czasie kampanii przed wyborami samorządowymi, w czasie której Dariusza Stefaniuka miał wspierać m.in. lokalny "Tygodnik Podlaski", którego właścicielem jest odpowiadająca za promocję SKOK-ów spółka Apella. Sam Stefaniuk znał się wówczas już od pewnego czasu z Grzegorzem Biereckim, który na Podlasiu zaczynał zabiegać o głosy przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku. W czerwcu ubiegłego roku zaś fundacja Biereckiego "Kocham Podlasie" zorganizowała dla miejscowych samorządowców szkolenia, w czasie których wystąpił nawet Jarosław Kaczyński.
Już po wyborczej wygranej Stefaniuka pracowników magistratu poinformowano, że jego obsługą prawną zajmie się kancelaria prawna z Trójmiasta. Jej właścicielami jest trzech bliskich współpracowników SKOK-ów i Grzegorza Biereckiego, a także jego syn Dominik. Co więcej, wedle informacji "Wyborczej", polecenie podpisania umów na audyt z tą samą kancelarią dostali szefowie miejskich spółek.
Dariusz Stefaniuk - jak pisze "GW" - nie odpowiedział na przesłane mu pytania.
CZYTAJ WIĘCEJ: Miliony ze SKOK popłynęły do spółki Biereckiego? >>>
Komentarze (41)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeBronisław Komorowski jest czwartym najdroższym w utrzymaniu europejskim przywódcą. Mniej z budżetu państwa wyciąga nie tylko prezydent oszczędnych z natury Niemców, ale też niemal wszystkie europejskie monarchie. Bardziej rozrzutni od Komorowskiego są tylko rozpasani Włosi, Francuzi i brytyjska rodzina królewska.
168 milionów złotych zostało zarezerwowanych w tegorocznym budżecie na wydatki Kancelarii Prezydenta RP. Nie jest to rekordowa kwota, bo Bronisław Komorowski ze swoją świtą wcześniej wydawał więcej. Odkąd w 2010 roku został prezydentem, budżet jego kancelarii wzrósł przez dwa lata o 22 miliony złotych (ze 156 do 178 milionów). Na 2013 rok planowana była podwyżka o kolejne dwa miliony, ale ostatecznie taki projekt budżetu nie przeszedł. Prezydentowi udało się nawet zaoszczędzić - wydał "tylko" 170,5 miliona złotych.
A za IV RP agent Tomek K. musiał na siłę wciskać grube łapówki, żeby coś wyglądało na układ.
I co - znów okazało się, że najciemniej jest pod latarnią, jakoś tak w pobliżu Jarosława z Warszawy.
z dużej kołchoźniku