Obóz harcerski w Suszku został zniszczony i odcięty od świata przez tarasujące drogi drzewa w nocy z piątku na sobotę w wyniku gwałtownych burz i wiatrów, jakie przeszły nad Pomorzem. Zginęły dwie harcerki, a 37 osób trafiło do dziewięciu szpitali.
Jak powiedział PAP rzecznik łódzkiego okręgu ZHR Grzegorz Bielawski, obóz miał wszystkie zgody i pozwolenia, aby go zorganizować. Wychowawcy otrzymują też instrukcję postępowania w sytuacjach kryzysowych, która jest przedstawiana uczestnikom obozu.
Około godziny 1.00 w nocy do uczestników obozu dotarła pomoc ze strony mieszkańców pobliskiej wioski. Oni wspólnie z częścią wychowawców prowadzili działania poszukiwawcze na terenie obozu. Kilku poszkodowanych udało się wyciągnąć spod drzew i namiotów. Po znalezieniu ciał, instruktorzy prowadzili resuscytację starając się przywrócić czynności życiowe. Udzielali pomocy rannym i poszkodowanym.
Z powodu bardzo trudnych warunków, pierwsze służby dotarły na miejsce obozu nad ranem.
Bielawski zwrócił uwagę, że burza trwała ok. 10 minut, ale nikt się nie spodziewał, że będzie tak gwałtowna.
Z komunikatu wynika, że na obozie przebywało łącznie 130 uczestników z okręgu łódzkiego ZHR. Opiekę nad nimi sprawowało, zgodnie z obowiązującymi przepisami ośmiu wychowawców. Obóz został zatwierdzony w Kuratorium Oświaty zgodnie ze wszystkimi obowiązującymi przepisami. Kadrę stanowili wychowawcy posiadający odpowiednie uprawnienia do pełnienia funkcji wychowawczych.
W niedzielę o godzinie 20.15 w klasztorze o.o. Dominikanów w Łodzi odbędzie się czuwanie zakończone mszą św. w intencji zmarłych harcerek i wszystkich poszkodowanych, wraz z ich rodzinami. Także w niedzielę w łódzkiej archikatedrze o godz. 19.00 odbędzie się wieczorna msza św. w tej intencji.
W Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej została zarządzona żałoba.