Turyści utknęli z uwagi na trudne, zimowe warunki. Nie posiadali stosownego wyposażenia, odpowiedniej wiedzy i umiejętności do poruszania się takim szlakiem. Doszli do pewnego momentu i nie mogli ani zawrócić ani iść dalej, dlatego postanowili zadzwonić po pomoc - poinformował PAP ratownik dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Reklama

W sobotę w tym samym miejscu dwójka turystów utknęła i zadzwoniła po pomoc. Ratownicy na pokładzie śmigłowca przetransportowali parę turystów na dół.

Według polskich przepisów, wszelkie akcje ratownicze, nawet w przypadku kiedy wymagany jest transport, są prowadzone na koszt państwa. Ratownicy górscy zwracają uwagę, że często winę za wypadek ponoszą sami niefrasobliwi turyści, którzy wychodzą na górskie wędrówki bez odpowiedniego przygotowani i bez znajomości trasy.

Gdyby taka sytuacja zdarzyła się w słowackiej części Tatr, a turyści nie mieliby wykupionej polisy, musieliby zapłacić za akcję z własnej kieszeni. Akcja ratunkowa z użyciem śmigłowca w górach może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Granaty to część Orlej Perci - jednego z najtrudniejszych szlaków w Tatrach. Choć słoneczna pogoda zachęca do górskich wypraw, to warunki do uprawiania turystyki w partiach szczytowych Tatrach są trudne - zimowe. W żlebach, miejscach zacienionych, zalega warstwa śniegu i lodu. Wejście na taki teren grozi upadkiem z dużej wysokości.