Informację o polskiej ofierze kolejowej katastrofy w Czechach - podał konsul generalny RP w Ostrawie Jerzy Kronhold. Długo nie chciał potwierdzić, że chodzi o Lidię Litwin, studentkę bohemistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Ale ostatecznie zrobił to w komunikacie przesłanym mediom rzecznik MSZ-u.
Dziewczyna spędzała wakacje na Morawach. Po wypadku rodzina kilkakrotnie próbowała się z nią skontaktować, ale komórka dziewczyny nie odpowiadała. Jej nazwiska nie było też na listach rannych i zabitych. Przerażeni rodzice wsiedli w samochód i pojechali do Czech szukać córki na własną rękę. W domu został tylko brat Lidii, Michał Litwin.
"Dzwoniliśmy pod wszystkie możliwe telefony, gdzie udzielane są informacje o poszkodowanych. Niestety, nikt nic nie słyszał o mojej siostrze. Wiem, że tam jest jeden wielki bałagan. Raz tłumaczyli mi, że ranni leżą w jednym szpitalu, innym razem, że mogą być w czterech placówkach" - opowiadał "Faktowi" brat zaginionej dziewczyny.
Dla Lidii, studentki filologii czeskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, to miały być udane wakacje. Pojechała do Czech na kilka dni z grupą przyjaciół. Zwiedzała Ostrawę i tam wsiadła do pociągu - miała spędzić weekend w Pradze. Pociąg rozbił się kilkanaście minut później.