Gowin przyznał, że bierze pełną odpowiedzialność za projekt tych zapisów prawnych. Dodał, że on położył na szali cały swój autorytet polityczny i moralny. - Oczywiście to, że Marek Biernacki kontynuuje ten projekt, jest aktem dużej odwagi politycznej. Cieszę się, że mam takiego następcę - powiedział były minister sprawiedliwości w RMF FM.
I odrzucił zarzut, że ustawa, stworzona z myślą o kilkunastu osobach, którym karę śmierci zmieniono na 25 lat więzienia, rodzi pole do nadużyć. - Te wątpliwości podnoszone przez część opozycji (...) po pierwsze są w mojej ocenie bezzasadne, po drugie, można je uczynić całkowicie bezzasadnymi poprzez drobne korekty, które wprowadzi Senat - zapewniał Gowin.
Podkreślał, że w każdym przypadku decydował będzie sąd, a sami skazani będą badani przez biegłych. - Bylem jako minister sprawiedliwości w tych więzieniach, gdzie są osadzeni seryjni zabójcy, pedofile, i słyszałem od dyrektorów więzienia czy psychoterapeutów: "Panie ministrze, on wyjdzie i zabije pierwsze napotkane dziecko." To nie jest możliwość, to jest pewność - stwierdził Gowin.
Zapytany, czy zdecyduje się złożyć mandat poselski, jeśli Trybunał Konstytucyjny stwierdzi niekonstytucyjność ustawy, odrzucił taką możliwość. - Mam mandat - przepraszam, jeśli zabrzmi to patetycznie - od polskiego narodu. Tak jak każdy inny poseł - powiedział Gowin. Odniósł się w ten sposób do deklaracji Marka Biernackiego, który zapowiedział, że w razie zastrzeżeń Trybunału do ustawy, on poda się do dymisji.
Mam mandat - przepraszam, jeśli zabrzmi to patetycznie - od polskiego narodu. Tak jak każdy inny poseł