Prym na konwencji wiedli działacze z Kielc. Wiedzieli, że to właśnie w ich mieście odbędzie się uroczysta prezentacja Kwaśniewskiego jako kandydata LiD na premiera. Na scenie dwupoziomowej sali kinowej nie mogło paść żadne inne nazwisko. Jak przystało na byłą głowę państwa, Kwaśniewski przyjechał na konwencję w Wojewódzkim Domu Kultury w towarzystwie BOR-u, czarną ekskluzywną limuzyną, eskortowany przez dwa samochody kieleckiej policji. Jego osoba przyciągnęła do sali WDK publikę z pomarańczowymi znaczkami LiD przypiętymi do klap marynarek i garsonek.

Reklama

Sympatycy LiD witali Kwaśniewskiego z pompą jak za dawnych lat. Gdy tylko pojawił się na scenie, odśpiewali mu na stojąco gromkie "sto lat". Były prezydent wzywał tych, którzy popierali go w wyborach prezydenckich, by teraz swoje głosy oddali na LiD. Wywołał entuzjazm, gdy żartobliwie odnosił się do swojej ukraińskiej wpadki: "Wprowadzenie Ukrainy do struktur europejskich wymaga niemałego zdrowia i poświęcenia" - mówił wśród salw śmiechu i oklasków.

Każdy z kandydatów w zbliżających się wyborach liczył na to, że uda mu się choćby sfotografować z Kwaśniewskim i wykorzystać jego popularność w swojej kampanii. Ten jednak w asyście szefa SLD Wojciecha Olejniczaka szybko zniknął w jednym z pomieszczeń. A na zapleczu politycy LiD wytrwale tłumaczyli się z "wpadki prezydenta".

"Nikt nigdy nie mówił, że on jest idealny. Wiadomo, jaki jest, i już, w przeszłości przydarzały mu się wpadki" - tłumaczył Marek Borowski. Do historii przeszły wyczyny byłego prezydenta, kiedy w 1994 roku jeszcze jako szef SLD po drabinie uciekał przed dziennikarzami z Sejmu, a w Brukseli mocno rozbawiony owijał się unijną flagą.

Reklama

Dziennikarze opisywali też, jak podczas wizyty na Białorusi "bardzo zmęczony" Kwaśniewski próbował wsiąść do bagażnika swojego auta. W 1999 roku TVN pokazała, jak chwiał się na nogach nad grobami polskich żołnierzy w Charkowie. Pierwotnie tłumaczył, że miał kłopoty z golenią, potem przyznał, że pił w czasie tej wizyty alkohol.
Politycy LiD chcą, jak zawsze, wybaczyć Kwaśniewskiemu. "Nie widzę w tym zagrożenia dla LiD, prezydent był zmęczony, ale nie powiedział nic niestosownego" - mówiła Jolanta Szymanek-Deresz, była szefowa gabinetu Kwaśniewskiego.

Dobra minę próbował zachowywać Olejniczak. "Idziemy po zwycięstwo" - przekonywał, gdy nagle zza pleców dziennikarzy wychylił się brodaty mężczyzna i krzyknął w jego stronę: "Jak możesz go bronić? Tego pijaka!" - wykrzykiwał oburzony. Olejniczak stracił wówczas nerwy i zbeształ ostro dziennikarzy, którzy nie zamierzali rezygnować z pytań o konsekwencje ukraińskiego wyczynu Kwaśniewskiego.

Gdy przemawiali inni politycy LiD, Kwaśniewski klaskał z oddaniem. Na scenie był rozbudzony i energiczny, choć jego przemówienie nie było zbyt błyskotliwe. Po oficjalnym wystąpieniu nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Gdy schodził po schodach do samochodu, towarzyszył mu tłum fotoreporterów i entuzjastów. Dał się jeszcze wycałować starszej działaczce Demokratycznej Unii Kobiet i zniknął w swojej limuzynie.