Ostatnie sondaże pokazują dramatyczny spadek poparcia dla LiD. Koalicja Lewica i Demokraci może teraz liczyć jedynie na 8 proc. poparcia (rok temu w grudniu było prawie 20 proc.). A to oznacza, że balansuje na krawędzi progu wyborczego.

"Wypowiedź Kwaśniewskiego (dla niemieckiego <Vanity Fair>) na pewno zaszkodziła notowaniom LiD, bo elektorat lewicy to elektorat bardzo patriotyczny. I taki elektorat musi źle przyjmować słowa, z których wynika, że zaprasza się obcy rząd do jakichś nacisków" - mówi dziennikowi.pl Leszek Miller. I dodaje: "Ta wypowiedź będzie co chwila wypominana i przypominana".

Ale słabe poparcie dla LiD ma - według byłego premiera - znacznie głębsze przyczyny. Bo błędem było związanie się Sojuszu z Demokratami. "Zwolennicy SLD chcą głosować na SLD. Oni nie chcę na listach np. Lityńskiego czy Borowskiego. Lityński wielokrotnie pogardliwie wypowiadał się o Sojuszu i ludzie to pamiętają. A Borowski jest człowiekiem, który rozbił Sojusz w sytuacji dla niego bardzo trudnej. To nie jest tak, że jeżeli startują cztery partie w koalicji LiD, to poparcie dla nich się sumuje" - zauważa Miller.

Kierownictwo LiD przeliczyło się także, stawiając na Kwaśniewskiego. "Osobista popularność Kwaśniewskiego nie przekłada się na popularność LiD" - twierdzi Miller. A taki był, według niego, główny motyw uczynienia z Kwaśniewskiego twarzy LiD podczas kampanii. I to się nie sprawdziło.

Dlatego LiD ciągnie SLD w dół. Miller podkreśla, że wielokrotnie wskazywał na różnice programowe między ugrupowaniami, które wchodzą w skład koalicji. "Jeżeli już SLD chciał szerszej formuły, to mógł zebrać wszystkie ugrupowania lewicowe, może z wyjątkiem Borowskiego i pójść taką szerszą formułą stricte lewicową. Partia Demokratyczna pojawiła się jako próba - według jednych uszlachetnienia, a według innych legitymizowania SLD. Ale w mojej opinii SLD tego nie potrzebuje" - mówi Miller.

LiD był błędem kierownictwa SLD. "Samo SLD dzisiaj dostałoby tyle samo co LiD, albo nawet więcej głosów". Ale owo kierownictwo w osobie Wojciecha Olejniczaka łatwo będzie po wyborach rozliczyć. "Cel został określony. 100 mandatów to jest minimum, które określił Olejniczak. Bardzo dobrze, że określił to granicę. Jeśli będzie więcej, to super, jeśli mniej, to będzie to porażka" - zauważa Miller.

Jak siebie widzi w nadchodzących wyborach? "Decyzje zostaną podjęte po 15 września, kiedy ma miejsce Rada Krajowa SLD" - odpowiada Miller. "Chociaż słyszę, że decyzje są już podjęte przez bliżej niesprecyzowane kierownictwo LiD. To jest szalenie dwuznaczne. SLD do tej pory był partią suwerenną, która działała według praw statutowych. A teraz można odnieść wrażenie, że decyzje są podjęte przed posiedzeniem Rady Krajowej. To tylko potwierdza, że SLD nie jest już suwerenna".

Czy Miller zamierza przejść z krajowego politycznego podwórka i przejść na europejskie wody, startując w wyborach do Parlamentu Europejskiego? Tak zasugerował Aleksander Kwaśniewski w jednym z wywiadów. Na to się jednak nie zanosi. "Jestem wdzięczny panu prezydentowi za docenienie moich umiejętności i dokonań w procesie integracji europejskiej. Ale ja nie mogę lekceważyć moich lokalnych struktur SLD, które rekomenduję mnie na listy SLD. A po drugie, walczyć z prawicą trzeba z kraju, a nie z zagranicy" - podkreśla Miller.