Bohaterami pierwszej historii są ówcześni prezydenci Polski i Rosji. W 1993 roku Borys Jelcyn przyjechał z wizytą do Warszawy. Wystawnie ugościł go Lech Wałęsa. Spotkanie było ostro zakrapiane i jak się okazało niezwykle sprytnie przemyślane. Mimo że w protokole wizyty nie było rozmów na temat zgody Rosji na wejście Polski do NATO, Wałęsa pod koniec posiłku poruszył sprawę.

Reklama

"Chciałbym uspokoić tych, którzy szukają tu drugiego dna. Otóż nie miałem mocniejszej głowy od Borysa Jelcyna. Tu bym się nie ośmielił rywalizować. Zapewniam, że go nie upiłem, jak się mówiło i szeptało. On wyczuł, że musi ustąpić, że taka jest dziejowa konieczność. Nie zdecydowała więc ilość wypitego alkoholu, chociaż oczywiście nie musiała przeszkadzać!" - opowiadał po latach Wałęsa.

p

Wypił nie wypił, ale zgodę wyraził. Co zabawniejsze w tym samym czasie szef rosyjskiej dyplomacji za pomocą sześciu kieliszków z wódką tłumaczył naszemu ministrowi spraw zagranicznych Krzysztofowi Skubiszewskiemu, dlaczego Polska do Nato wejść nie może. "Dwa kieliszki to był Zachód, dwa środkowe - Polska i dwa pozostałe Rosja. Jeżeli Polska zmieni swoją pozycję" - tłumaczył Andriej Kozyriew, przesuwając kieliszki po obrusie - "wymusi to zmiany poczynań Rosji” - i znów przesunięcie kieliszków.

Reklama

>>>Kancelaria Tuska kupiła wino za 70 tys. zł

Wałęsie alkohol pomógł. Jego następcy Aleksandrowi Kwaśniewskiemu zdecydowanie szkodził. Prezydent wsławił się przede wszystkim "chorobą golenia" na charkowskim cmentarzu. Podczas uroczystości ku czci pomordowanych polskich oficerów Kwaśniewski rzeczywiście mocno "kulał" i w wielu mediach pojawiły się komentarze o tym, że niedyspozycja prezydenta wzięła się z zupełnie innej słabości.

Doniesienia o Kwaśniewskim i alkoholu pojawiły się także rok temu. Telewizje pokazały wykład byłego już prezydenta w Kijowie. Kwaśniewski chwiał się i mówił bełkotliwym tonem. Tym razem nawet nie próbował ukrywać. "Może wypiłem jeden kieliszek wina, a może dziesięć. Mam prawo robić co chcę, jestem wolnym człowiekiem".

Reklama

Wolność poczuli też dwaj posłowie PiS na Cyprze. Jak twierdzi dyrektor hotelu, Karol Karski i Łukasz Zbonikowski urządzili sobie rajd wózkami golfowymi, a co gorsza, według szefostwa cypryjskiego ośrodka, w stanie, w którym na pewno nie powinni zasiadać za kółkiem. Meleksy zostały rozbite, a właściciel wystawił posłom rachunek. Parlamentarzyści do wyścigu się nie przyznają. Podobnie jak do pijaństwa. "Nie mogłem być pijany ani w ogóle pić alkoholu, skoro brałem wówczas antybiotyki" - tłumaczył Karski.

>>>Palikot pił na ulicy i uniknie kary

Chorobą lub niedyspozycją tłumaczyli też koledzy z sejmowych ław posłankę Elżbietę Kruk. "Niby, że miałam dwa dni temu urodziny. Ja potrafię pracować dobrze. Potrafię coś tam, coś tam..." - mówiła dziennikarzom na schodach sejmowych była szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.