"Marcin Dubieniecki się pogubił. Wydawało mu się, że bycie mężem Marty Kaczyńskiej jest wystarczającą przepustką do PiS" - stwierdził w rozmowie z TOK FM Andrzej Dera. Komentował zamieszanie wokół męża zmarłego pod Smoleńskiem Lecha Kaczyńskiego.

Reklama

"Na salony Dubienieckiego wprowadziło małżeństwo z Martą Kaczyńską. To jest powinowaty, patrząc z punktu widzenia kodeksu rodzinnego. Ale on nie jest członkiem PiS, nie był nigdy w żadnych orbitach politycznych PiS. On chciał być może być, może miał ambicje wybujałe, ale on nie jest związany z PiS" - mówił Dera. I przekonywał, że związki rodzinne nie mają nic do rzeczy. "Jest takie powiedzenie, że 'szwagier to nie rodzina'. Tu rodziną jest bratanica, a mąż bratanicy, cóż to za rodzina, to osoba, która wchodzi do rodziny" - przekonywał.

Poseł PiS nie szczędził Dubienieckiemu gorzkich słów. Stwierdził, że prawnik ma "wybujałe zdanie o sobie", ale tym, co zrobił, "spalił się". "Nigdy nie robi się takich rzeczy jakie robił Dubieniecki. On puszczał przez media jakieś informacje, że chciałby, że widzi siebie w PiS, on się pogubił i tyle" - mówił. Podkreśla, że prezes PiS Jarosław Kaczyński wielokrotnie zapowiadał: "nepotyzmu w partii nie będzie".

Media opisują sprawę ułaskawienia przez Lecha Kaczyńskiego Adama S., biznesmena skazanego za wyłudzenie, a jednocześnie wspólnika Marcina Dubienieckiego. Dera, komentując te informacje, stwierdził, że akt łaski leży w gestii prezydenta, a Lech Kaczyński takich aktów podpisał znacznie mniej niż Aleksander Kwaśniewski.

"Znam podejście Lecha Kaczyńskiego w sprawie ułaskawień. On robił to w sposób bardzo ostrożny, z wszelkimi procedurami" - zapewniał Dera.