Komisja dyskutuje w środę nad raportem nt. katastrofy smoleńskiej przygotowanym przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, którą kierował szef MSWiA Jerzy Miller.
Dorn (niezrzeszony, współpracujący z PiS) złożył w trakcie posiedzenia wniosek o przyjęcie opinii, zgodnie z którą w przyszłej kadencji Sejm miałby powołać komisję "wyposażoną w uprawnienia śledcze".
"Komisja obrony uznaje, że raport tzw. komisji Millera ujawnił niezwykle szeroki zakres głębokich patologii i dysfunkcji w siłach zbrojnych oraz w Ministerstwie Obrony Narodowej. Jest to stan zagrażający bezpieczeństwu państwa. Z tego względu komisja przekazuje Sejmowi siódmej kadencji opinię, iż stan sił zbrojnych oraz cywilnego zwierzchnictwa nad nimi powinien stać się przedmiotem prac komisji sejmowej wyposażonej w uprawnienia śledcze" - głosił projekt przygotowany przez Dorna.
Projekt złożony przez Dorna będzie głosowany pod koniec posiedzenia. Do godz. 13, prócz wstępnego wystąpienia Millera, posiedzenie ogranicza się do pytań zadawanych przez kolejnych posłów.
Zdaniem Dorna raport komisji Millera nie jest pełny. Nie ma w nim bowiem mowy o zaniechaniach BOR. Według Dorna był nim brak rozpoznania dotyczącego kolumny transportowej dla prezydenta.
Dorn zarzucił również Millerowi, że w co najmniej jednym przypadku wykroczył poza zakres ustaleń komisji. Stało się tak - według Dorna - gdy mówił, iż załoga została sama z decyzją, ponieważ prezydent Lech Kaczyński nie wskazał, na które lotnisko zapasowe należy lecieć. Dorn wskazywał, że nie wskazuje na to przebieg rozmowy pierwszego pilota kpt. Arkadiusza Protasiuka z szefem protokołu dyplomatycznego MSZ Mariuszem Kazaną. Dorn przypomniał, że Protasiuk mówił, iż piloci zejdą do wysokości decyzji, "powiszą", ale jeśli nie zobaczą ziemi, będą musieli odlecieć na lotnisko zapasowe. Według Dorna oznacza to, że piloci nie prosili o decyzję prezydenta, lecz jedynie o to, by się nad nią zastanowił.