10,9 mld zł na ulgi dla dzieci, 13,2 mld zł na ulgi inwestycyjne, a 13 mld zł na zwrot podatku dla emerytów - tyle według wyliczeń Ministerstwa Finansów kosztowałaby w roku 2013 realizacja propozycji prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w tych konkretnych obszarach. Uwzględnienie kosztów uzyskania przychodu w podatku dochodowym kosztowałoby 1,1 mld zł, obniżenie składki rentowej - 7,7 mld zł, a zwrot podatku dla emerytów - 13,9 mld zł - podał Rostowski.
83,9 mld zł netto kosztowałaby w roku 2016 realizacja propozycji zaprezentowanych przez Jarosława Kaczyńskiego - uważa minister finansów Jacek Rostowski.
Resort finansów obliczył, że realizując propozycje PiS w 2014 roku "w sposób nieunikniony" Polska przekroczyłaby drugi próg ostrożnościowy (55 proc. relacji długu publicznego do PKB), a w 2015 przekroczylibyśmy "próg konstytucyjny".
Trudno sobie wyobrazić, jak katastrofalne byłyby skutki dla gospodarki polskiej - mówił Rostowski.
Te propozycje stanowią klasyczną piramidę finansową - przyjemną, łatwą do przyjęcia na początku, ale nie do utrzymania nawet w średnim okresie czasowym. Jak każda piramida finansowa, także i ta musiałaby upaść - skomentował pomysły PiS szef resortu finansów.
Jak podało MF, w 2040 roku - przy założeniu wycofania się z podwyżki wieku emerytalnego - relacja długu publicznego do PKB wyniosłaby 49 proc. PKB z 2040 roku.
Łączny dług polskiego państwa do PKB w 2040 roku stanowiłby 206 proc. PKB, czyli o 1/3 więcej niż dzisiaj w Grecji - podał Rostowski.
Oczywiście nigdy do tego by nie doszło, bo wcześniej załamałyby się polskie finanse publiczne - dodał minister.
W ocenie Rostowskiego, prezes PiS Jarosław Kaczyński w ogóle nie bierze pod uwagę kryzysu w strefie euro. - Zamiast bezpieczeństwa, Kaczyński proponuje Polakom gigantyczne ryzyko finansowe. Można by skończyć, mówiąc tak: "może jednak bezpieczniej dla Polski, żeby Jarosław Kaczyński nawet kalkulatorem się nie bawił" - dodał minister.
Rostowski odniósł się też do zapowiedzi Kaczyńskiego, że chce stworzyć 1,2 miliona miejsc pracy w ciągu 10 lat.
Oznacza to 120 tysięcy miejsc pracy rocznie. Chciałem przypomnieć, że w okresie 2008-2011, czyli za naszych rządów, stworzyliśmy 213 tysięcy miejsc pracy rocznie. To chyba jedyna obietnica w tym programie (Kaczyńskiego), która jest naprawdę w pełni realistyczna. Myślę, że nawet rząd Jarosława Kaczyńskiego byłby w stanie osiągnąć mniej więcej połowę tego, co myśmy osiągnęli w czasie kryzysu - powiedział minister finansów.